wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział III


     Fred stał przed oknem bardzo zdziwiony.
-MALFOYOWIE ?!
-Taaak, Fred pogódź się z tym. Jestem tylko ciekawy po co tu przybyli.
-Ja ... ja muszę iść po Hermione! -Freddie nie wiedział po co, ale musiał być przy niej. Malfoyowie od lat mieli status czystej krwi i przechwalali się tym. Nienawidzili czarownic i czarodziejów z mugolskim pochodzeniem, A Herma była właśnie kimś takim. Wydawało mu się dziwne by coś mieli jej zrobić, ale zawsze lepiej jest mieć 100 % pewności. Zbiegł po schodach, zobaczył Kujonkę z Panią Weasley pod kuchnią.
-Weź ze sobą jedną osobę. Ktoś Ci musi pomóc. I pamiętaj , by nie zgubić go. - Molly chwyciła rękę młodej czarownicy , w której coś trzymała.
-Dobrze.- Matka Weasley'ów chciała coś powiedzieć , ale przerwało jej pukanie do drzwi.
-Ja otworzę!- Rudzielec pośpiesznie zbiegł ze schodów, po czym otworzył drzwi.
-Przesuń się, niewydarzony...- wrzasnął Lucjusz, odpychając od siebie Rudego. On poleciał na Hermione, która zaskoczona upadła na ziemię.
-Jak śmiesz?! Lucjuszu wynoś się stąd!- zdenerwowana Molly celowała różdżką prosto w rodzinkę Malfoyów. Fred podniósł się z brązowowłosej i wymamrotał do jej ucha krótkie przepraszam. Szybko wstał, następnie pomógł koleżance. Odruchowo stanął przed nią, rozszerzył ramiona jak najbardziej potrafił. Za wszelka cenę chciał ją ochronić.
-Och Molly, Molly, nie unoś się tak. Dobrze wiesz, że wystarczy jedna wiadomość i Artur może stracić pracę.
-Gadaj po coś tu przyjechał.
-Chciałbym zamienić z głową rodziny słówko. Sprawy tajne i poufne. Jest w domu?
-Nie... wróci za jakąś godzinkę.
-My sobie z chęcią poczekamy.- odparł Malfoy ze złośliwym uśmieszkiem.- Narcyzo, Draco wchodźcie, rozgośćcie się.
-Nadal jest to dom mojej rodziny! Nie masz prawa ... - Jednak rodzina śmierciożercy rozsiadła się już wygodnie.
-Draco, idź się pobaw ze znajomymi.
-To nie są moi znajomi. Nie będę się z nimi zadawał. - rzekł młody Ślizgon.
-Nie sprzeciwiaj się ojcu.- odezwała się po raz pierwszy Narcyza.
-Mamo... - powiedział Fred.
-Draconie na co czekasz? Idź do nich.- Po tych słowach blondyn podszedł do Freddie'go, który cały czas osłaniał Hermione. Złapał ją za rękę i wszedł po schodach, a ślizgon ruszył za nimi. Rudzielec skierował się do swojego pokoju. Myślał , że zastanie tam George'a, ale on wyszedł. Pokazał dziewczynie by usiadła na łóżku, a sam usiadł na przeciwko niej. Draco stał w drzwiach.
-Och Hermiono jak ty ładnie wyglądasz. Nie wiem jak przedtem mogłem tego nie zauważyć, jednak cóż po takiej szlamie. - powiedział z podobnym uśmiechem jak ojca blondyn.
-Weź się zamknij. Na twoim miejscu cieszył bym się, że jeszcze nie dostałeś jakimś zaklęciem.- Fred odwrócił się w stronę Ślizgona i wziął w ręce różdżkę, która stała na stoliku nocnym.
-Mówisz to ty, zdrajca krwi? Ja się ciebie nie boje , mój ojciec mnie ze wszystkiego wybroni. A ty Hermiono wiedz, że kiedyś będziemy razem.- Blondyn zbliżał się do dziewczyny. Ona szybko wstała z łóżka i przybliżyła się do ściany w końcu pokoju. Bliźniak osłupiał, nie wiedział co się dzieje. Draco cały czas zbliżał się do Hermiony. Pragnął jej , choćby po to by się pochwalić wśród znajomych. Jak to Ślizgon, miał podły charakter, był bardzo zły. Blondyn stał już naprzeciw brązowowłosej, oparł się o nią i zaczął całować  Ona próbowała się wyrwać, lecz chłopak był silniejszy. Po chwili przestał i odsunął się od niej. Rudzielec w końcu zrozumiał co się dzieje. Chwycił za różdżkę i bez zastanowienia rzucił zaklęcie.
-Expelliarmus!- Blondyna z impetem wylądował na ścianie, a Fred rzucił się w stronę Hermy.
-Już nigdy więcej nie postąpisz w ten sposób!
-A niby dlaczego? Co zabronisz mi? - Draco zdążył już wstać i wyjąć różdżkę. Celował prosto w Rudego.
-Drętwota!- Bliźniak cały zdrętwiał, głucho zbliżał się do drewnianej posadzki. W ostatniej chwili złapała go Kujonka.
-Jak... jak mogłeś?!- Drzwi otworzyły się. Stała w nich Molly razem z Malfoyami.
-Co tu się dzieje?!- Wrzasnęła pani Weasley.
-On się do mnie zabierał. I ... rzucił z-zaklęcie na Freda. - odparła już trochę ciszej młoda Gryfonka.
-Za pewne należało mu się. Nic tu po nas, wychodzimy Draco. - rzekł Lucjusz. - Obyśmy nie mieli problemów przez was. - W tej samej chwili przyleciały dwie sowy, jedna zaadresowana do Freda, druga do młodego Dracona.
-Piszą , że będzie toczyć się postępowanie karne... obydwaj użyliście czarów poza szkołą. MOGĄ WAS WYRZUCIĆ! - rzuciła Narcyza , która patrzyła na listy trzymane przez pana Malfoya i Molly.
-Mamo ja... - zaczął Draco.
-Porozmawiamy w domu! Bardzo panią przepraszam za mojego syna... - powiedziała Narcyza.
-Ocz-oczywiście.- zająknęła się Pani Weasley.
-Nie ciesz się Molly jeszcze tu przyjdziemy.- odparł Pan Malfoy trzymając swojego syna za ramię. Od razu po tych słowach wyszedł z nim.
-Hermiono... powiedź mi dokładnie co tu się stało.
-Draco... on zaczął mnie całować. Ja nie mogłam mu się wyrwać. Fred użył czarów by mnie chronić . Poświęcił się dla mnie... - rzekła ze łzami w oczach.
-Oj, nie płacz. Będzie z nim wszystko dobrze. Powinien się za raz obudzić. Jednak za to co zrobił należy mu się kara. - Hermiona usiadła na ziemi i zaczęła szlochać. Nie chciała żeby to wszystko tak się potoczyło. Chłopak nie wiele jeszcze umiał, a już miał pożegnać się z Hogwartem?
Kolejne minuty oczekiwania dłużyły się jej niezmiernie. Nie zauważyła nawet kiedy Molly wyszła. Postanowiła spróbować jakoś wepchnąć Bliźniaka na łóżko, jednak nie udało jej się to. Chłopak był zbyt ciężki, by mogła go podnieść tak drobna dziewczyna. ` Po tym co zrobił, jestem mu tak wiele winna...` myślała. Jedna łza spadła na czerwony policzek Rudego, Miona delikatnie otarła ją. Cicho nachyliła się, by pocałować ciepły polik Freda. Chciała już wstać, gdy poczuła, jak ktoś chwyta ją za dłoń.
-Co tu się stało?- rzekł Freddie.- Czemu płaczesz? O co ...o co chodzi?
-D-d-d-dra-a-co... o-o-on...- Kujonka nie mogła powiedzieć czegoś z sensem.
-Dobrze rozumiem, jest to dla ciebie bardzo trudne. Nie mów już nic.- Rudy objął dziewczynę swymi szerokimi ramionami. Nic nie pamiętał, jednak wolał nie narzucać się. Widział jak Gryfonkę to boli, więc wolał zaprzestać rzucać pytania. Delikatnie otarł jej łzy i odparł:
-Cokolwiek ten drań powiedział bądź zrobił dostanie za swoje. Jeszcze tylko miesiąc i jedziemy do Hogwartu. Oj Hermiono no ... nie przejmuj się! Ten blondasek jest zwykłą świnią. Przynajmniej ciesz się, że masz przy sobie takiego kogoś jak ja- powiedział Fred z szerokim uśmiechem.- Choć na dół . O ile dobrze pamiętam nie skończyłaś rozmawiać z moją mamusią.- dodał po chwili.
-Do-dobrze.- Herma podeszła do drzwi i chciała już chwycić za klamkę.
-Ejejeje poczekaj za mną. Twój królewicz zaraz wróci... Nie opuszczaj królewicza!- chłopak szybko wybiegł z pokoju. Oczekując go, brązowowłosa usiadła na jednym z łóżek. Bardzo podobało jej się to, co zrobił dla niej Bliźniak. Głosy w jej głowie kłóciły się pomiędzy sobą. Niektóre z nich mówiły coś o Rudzielcu, a ściślej uczuć dziewczyny do niego. Inne zaprzeczały temu. Głosy plątały się pomiędzy sobą, aż młodą Gryfonkę rozbolała głowa.
-Choć wielmożna panienko, oczekują nas na dole.- do pokoju wpadł obiekt jej przemyśleń.
-Dobrze. - powiedziała Miona, po czym zeszli razem na dół. Okazało się, że Molly dopiero zmywa talerze po kolacji.
-Och Fred jak się czujesz? I wiedz, że i tak dostaniesz szlaban, nie wymigasz się! Hermiono... porozmawiamy jutro na temat... nie Fred, nie myśl że się dowiesz.- powiedziała wlepiając oczy w swojego syna- Zaopiekuj się Hermioną , po dzisiejszych wydarzeniach za szybko nie zaśnie.
-Do tego namawiać mnie nie musisz. - Rudy przyciągnął do siebie Gryfonkę, po czym wdrapali się po schodach do pokoju Ginny. Przed drzwiami zabrał ją na ręce. Gdy doszedł do wolnego łóżka, położył na nim Kujonkę.
-Śpij, śpij. Po tych wydarzeniach powinnaś być choć trochę zmęczona.
-Ty... możesz przeze mnie wylecieć z Hogwartu.- odparła cicho dziewczyna.
-Na pewno nie przez Ciebie, choć nie wiem co się stało...
-Bardzo Ci dziękuje. Powiem tyle, że mnie przed nim obroniłeś... Nigdy przedtem nikt dla mnie nie był taki miły. Jesteś inny, wyjątkowy. - powiedziała Herma i przytuliła chłopaka.
-Wyjątkowy a cóż by! Tylko dla takich panienek, zawsze do usług. - rzekł i razem zaczęli się śmiać. Rozmawiali bardzo długo. Nim się spostrzegli była 3, oczy od dawna im się kleiły. Fred zasnął pierwszy , zaraz po nim Hermiona. Zasnęła na jego cudnym, ciepłym torsie. Nie wiedziała , jak bardzo mu zależy na niej. Dla niej to było zbyt odległe... ale jednak, takie bliskie...


No to już III rozdział. Dedykacja dla was czytelników, jeżeli ktoś to czyta...





3 komentarze:

  1. Alez to romantyczne. Heh :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz , pisz , pisz. Błaagam pisz dalej :D Masz bardzo ciekawy styl pisania i świetną wyobraznie :3

    OdpowiedzUsuń