Drzwi młodej Gryfonki momentalnie się otworzyły, a stała w nich sama pani Granger.
-Córeczko, masz gościa. Czeka na ciebie na dole. Podobno ma jakąś ważną sprawę.
-Tak, już idę. - Herma szybko zbiegła po schodach. Poślizgnęła się na ostatnim stopniu i poleciała w stronę Rudego chłopaka. On w ostatniej chwili zorientował się, o co tu chodzi. Szeroko rozwarł ramiona, a dziewczyna wpadła na niego. Był to któryś z Bliźniaków Państwa Weasley, ale Hermiona nigdy ich nie rozróżniała.
-O dzień dobry. Nie spodziewałem się aż tak miłego powitania.- Rudzielec powoli zaczął ją"obwiązywać" swoimi ramionami, jednak dziewczyna od razu uwolniła się.
-Po co tu przyszedłeś?- odparła oschle.
-Porozmawiamy w Norze.
-Miałam na dziś inne plany... Fred.
-Jestem George, już mnie nie poznajesz?- odparł, posyłając jej lekko gardzące spojrzenie.
-Wybacz George.
-Poczekaj... a może jestem Fred?
-Możemy już na poważnie porozmawiać? Kimkolwiek jesteś...
-Dobrze, idź się spakować. Ron chciał jechać zamiast mnie, ale mama mu nie pozwoliła. Przecież dobrze wiemy, że się w tobie zakochał. Ale by było...
Dziewczyna zlekceważyła wypowiedź któregoś z Bliźniaków i wspięła się po schodach. Przechodząc obok łazienki zauważyła mamę. Poszła jej wszystko opowiedzieć. Jak to mama młodej Granger'ówny po lekkim zawahaniu zgodziła się. Niechętnie pakując się, myślała po co ma się zjawić w Norze. Naprawdę nie chciała postawić tam swojej stopy. Ostatnie dni w Hogwarcie były okropne. Ron był zbyt blisko niej, ona jako nieśmiała dziewczyna nie lubiła tego. On wydawał się jej po prostu bliskim przyjacielem. Jednak Ron oczekiwał czegoś więcej. Od ich pierwszego spotkania na King's Cross bardzo go lubiła, lecz nigdy nie darzyła go jakimś większym uczuciem.
Spakowała wszystko co miała z potrzebnych rzeczy do szkoły oraz inne podstawowe rzeczy. `Gdybym mogła używać już czarów było by o wiele szybciej` pomyślała. Pochwyciła zdjęcia z blatu biurka. Chciała je wszystkie zapakować, by móc wspominać młode lata i swoich przyjaciół. Zatrzymała się na jednym z nich, dokładnie przyglądając się mu. Stała tak przez dłuższą chwilę, nie zastanawiając się ile czasu już minęło. Niespodziewanie drzwi otworzyły się, jednak dziewczyna nawet nie zareagowała.
-Kobieto ile można? Wiedziałem, że wy musicie zabrać te wszystkie swoje rzeczy ale nie wiedziałem...- marudzący bliźniak nie zauważył stojącej za nim Hermy. Wpadł na nią i wytrącił jej zdjęcie z rąk. Magiczne postacie zaczęły się niekontrolowanie przemieszczać, krzyczeć. Szklana ramka spadła z wielkim hukiem na ziemię, drobinki szkła poleciały we wszystkie strony.
-Oj Hermiono przepraszam, nie zauważyłem Cię. - rudzielec nachylił się by podnieść rozbitą ramkę, Herma zrobiła to samo. Ledwo sięgnęła ręką po zdjęcie gdy poczuła ciepły dotyk. Fred omylnie chwycił jej rękę zamiast szkła. Kujonka lekko się zarumieniła, miała jednak nadzieje, że on tego nie zauważył. Szybko odwróciła się... za szybko. Zbyt gwałtowny obrót spowodował, że straciła równowagę i wylądowała pod biurkiem.
-Ty niezdaro , podaj mi rękę. Jeszcze raz przepraszam za to zdjęcie, nie wiedziałem, że stoisz tak blisko.
-Nic się nie stało. Możemy już jechać? - powiedziała dość arogancko.
-Dobrze.- Hermiona podała bliźniakowi koszyk z Krzywołapem, sama zaś chwyciła walizkę. Bliźniak musiał pomóc jej na schodach. Niechcący wypuścił z rąk koszyk z kotem, który sturlał się na sam dół. Czarownica wybuchła śmiechem. Nie myślący rudzielec pobiegł na dół po koszyk. Ona próbowała chwycić walizkę, lecz nie zdążyła. Walizka z ogromnym hałasem spadała po schodach na niczego nieświadomego bliźniaka. To wszystko działo się zbyt szybko by mógł zareagować. Był już na dole gdy poczuł ogromny ból. `Matko boska, co ona tam nosi?`. Z braku sił osunął się na ziemię, krew małymi strumyczkami wydobywała się z nosa.
-Nic Ci nie jest? Fred? FRED?! - on jej nie słyszał. Nie mógł oderwać się od jej oczu. Brązowe tęczówki wlepiały się w niego ze złością.
-Coś mówiłaś?
-Tak... Leci cie krew z nosa. Choć do kuchni, trzeba Cię opatrzyć.
-A będziesz tak miła i mnie poniesiesz, Hermiono? Ja Cię tak łaaaadnie proszę.
-Czy Ciebie pogięło? Jesteś zbyt ciężki.
-Ale Hermiono... Mnie strasznie boli nosek.- odparł, zakrywając twarz ręką.
-Coś mi się zdaje, że chodzisz za pomocą nóg.- Gryfonka już stała w drzwiach kuchni, lecz młody Weasley nadal siedział na schodach, trzymając się za opuchły nos. Pokazała mu zachęcająco, że ma podejść, jednak on się nie ruszył. Wolała nie czekać, więc poszła do kuchni po gazę. Pomyślała, że może mu się zrobić słabo, więc wyjęła z szafy szklankę, napełniła ją po same brzegi zimną wodą. Bliźniak powitał ją swoim zawadiackim uśmiechem i przenikliwym wzrokiem. Herma usiadła obok niego, delikatnie podłożyła gazę pod nos, po czym podała mu pełną szklankę.
-Jeszcze coś zrobisz zanim dojdziemy? - dziewczyna cicho parsknęła śmiechem.
-Mam nadzieje, że nie. Zrobiło się już dość późno. Idź się pożegnaj z rodzicami, ja w tym czasie zaniosę walizkę i Krzywołapa.- Hermiona ruszyła w przeciwną stronę, szybko znalazła się na przeciw drzwi do gabinetu ojca. Pan Granger siedział na obrotowym krześle, natomiast jego żona na biurku.
-Mamo , Tato... Jadę do Nory, nie wiem kiedy wrócę.
-Będziemy do ciebie codziennie pisać słonko.- powiedziała uparcie jej matka.
-Mamo, mam już 13 lat. Umiem o siebie zadbać.
-Dobrze, to co cztery dni, pasuje ?
-Okay.- Hermiona przytuliła się do mamy po czym poszła do taty.
-Nie przejmuj się matką, bardzo się o Ciebie martwi. Postaram się ją powstrzymać od wysyłania tak często listów.- wyszeptał pan Granger.
-To Żegnajcie!
-Będziemy tęsknić.- Gryfonka poszła do salonu gdzie oczekiwał na nią Rudzielec. Zniecierpliwiony opierał się o ścianę i nucił coś pod nosem.
-Gotowa ?
-Tak.
-Chwyć mnie za rękę i za nic nie puszczaj. Przetransportujemy się do Nory za pomocą proszka Fiuu. Weź Krzywołapa ja wezmę walizkę. - Po tych słowach Fred wyjął z kieszeni zielone pudełko z napisem "Proszek Fiuu , Szybkie podróże między kominkowe" i krzyknął "Nora!". Widzieli wiele czarodziejskich salonów, lecz nie było czasu im się przyjrzeć. Każdy widzieli tylko przez mały ułamek sekundy. Po chwili wylądowali przed kanapą w domu Weasley'ów, domu tak bardzo jej znanym. Wracała tu na każde wakacje, nie raz święta. Uwielbiała to miejsce, miała tu bowiem swoich przyjaciół. Uważała Norę za trzeci dom.
Cała rodzina Weasley'ów siedziała w kuchni, wyczekując na coś.
-Hermiona.- usłyszała znajomy, kobiecy głos.- Choć szybko zaraz kolacja.- Odparła gospodyni domu, Molly.
-Daj mi te walizki - Powiedział Rudzielec z uśmiechem - zaniosę je do pokoju Ginny, będziesz tam jak zawsze spać.
-Nie ja to zrobię! - od stołu oderwał się Ron.
-Weź się nie wygłupiaj, to jest zbyt ciężkie dla takiego mięczaka. Twoje wiotkie ciało nawet nie potrafi stać w jednej, prostej linii -odparł Freddie, wyrywając walizkę z rąk brata. Ginny umazana dżemem podeszła do Hermiony.
-Cześć Herma, jak minął ten miesiąc?
-Znakomicie, tylko nie wiem po co mnie tu tak wcześnie sprowadziliście.
-Mama ma do ciebie sprawę. Nikomu nie chce zdradzić o co chodzi. Podobno bardzo ważna.
-Daj tą walizkę idioto! Zaraz zepsujesz! - dochodziły odgłosy kłótni chłopaków na schodach. Hermiona podreptała za Ginny do stołu i zajadała się pyszną kolacją. Pani Weasley zawsze robiła dobre jedzenie, można by powiedzieć, że najlepsze. Po dobrych 5 minutach przyszli Weasley'owie, którzy kłócili się o walizkę młodej Gryfonki.
-Hermiono najedz się do syta, wymarniałaś przez ten miesiąc. Po kolacji chcę Cię widzieć u mnie w pokoju.- Powiedziała Molly wymachując delikatnie różdżka. Talerze za pomocą magi, poruszały się po całej kuchni.
-Dobrze pani Weasley.- odparła Kujonka, zabierając się za naleśniki.
Jestem ciekawa, czy w ogóle ktoś to czyta... w takim razie byłabym wdzięczna za komentarze xd. Dedykacja dla wszystkich 'nowych' czytelników oraz dla tych 'starych' : D
Asiaa mega jak zawsze . Czekam nn *-*<3
OdpowiedzUsuńDzięki : D
Usuńzajebisty, czekam na nowy x
OdpowiedzUsuń