wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział IV




Hermiona obudziła się z pierwszym ruchem Freda. Chłopak dość brutalnie przeciągnął ją na drugą połowę łóżka.
-Co tak...- Rudy szybko przerwał młodej Gryfonce, przykładając palec do jej ciepłych warg. Wskazał na łóżko obok, gdzie słodko spała Ginny.
-Wybacz, że Cię przebudziłem. Ehh wy kobiety, jesteście jakieś takie twarde. Cały brzuszek mnie boli...- odparł Freddie wyprowadzając Mione na korytarz.- Nie wiem jak ty, ale ja bym coś przekąsił. Choć do kuchni, może mama już wstała. - dodał, delikatnie obejmując Hermionę. Cicho zeszli po schodach, by nikogo nie zbudzić. Okazało się, że jest jeszcze bardzo wcześnie. Na dworze tliła się mgła, słońce chowało się za szarawymi chmurami.
Freddie uprzejmie odsunął dziewczynie krzesło, po czym zabrał się za przygotowanie jakiegoś śniadania.
-Jak Ci się spało?- zapytał, kładąc na stół dwie miski z płatkami.
-Dobrze, tylko mógłbyś trochę popracować nad mięśniami brzucha... jakiś sflaczały jest.- odparła młoda Gryfonka uderzając w brzuch Freda.
-Czyli mam już cel na wakacje...- Bliźniak chwycił pióro i zaczął zapisywać sobie na ręce.- Sprawić, by klatka piersiowa dobrze sprawowała się jako poduszka...- koślawe literki pojawiały się na szorstkiej skórze chłopaka.
-A jak z twoimi przyjaciółmi?- Rudy dosiadł się do Miony, nachalnie wpatrując się w jej brązowe tęczówki.
-Ale... czemu pytasz? Przecież nic się nie stało. Nic a nic...- rzekła, mimowolnie przewracając oczami.
-Podróż czerwonym Expresem, koniec roku szkolnego, początek wakacji. Coś Ci to mówi?
-Ahh o to chodzi. Zwykła, mała kłótnia.- Brązowowłosa podniosła się, powędrowała do okna.- Nic godnego uwagi...
-Nie okłamuj mnie, bądź szczera. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.- odparł Rudzielec, zmieniając swe oblicze. Postanowił jak na razie, być dla niej dobrym przyjacielem. Również wstał, cicho podchodząc do Hermy. Lekko poczochrał jej bujne włosy, po czym oparł dłoń na jej ramieniu.
-Dlaczego chcesz mi pomóc?- zapytała, odwracając się do niego.- Nigdy się mną nie interesowałeś.
-Heh, jak widzisz... naszło mnie coś ostatnio by się tobą zaopiekować. Chcę, by na twej pięknej twarzy częściej widniał ten promienny uśmieszek. Po prostu chcę, byś była szczęśliwa.
-Nie wiedziałam, że ktoś taki jest w tobie... Dziękuję.- Hermiona delikatnie objęła tors Freda i oparła głowę na jego ramieniu.
Dość długo czekali, aż cała rodzina się zbudzi. Przez ten cały czas miło rozmawiali, często się śmiejąc. Około szóstej pojawiła się Molly, która wygoniła ich z kuchni. Kujonka poszła zobaczyć, czy Ginny już wstała, natomiast Rudy podążył do swojego pokoju. George jeszcze głośno chrapał, jedna jego noga dennie zwisała. Obudził go i razem zeszli do kuchni.
-Witaj moja cudowna rodzinko!- krzyknął radośnie Freddie.- Co na śniadanie?- przedtem, gdy siedział tu z Hermioną, nie zjadł swoich płatków. Jego brzuch był zupełnie pusty.
- To co zrobisz.- odparła oschle Pani Weasley. Bliźniak usiadł pomiędzy Mioną, a Ronem. Jego młodszy brat wyglądał dość niemrawo, wręcz niesympatycznie. Rozczochrane, płomienne włosy odchodziły we wszystkie strony, oczy miał nienaturalnie przymknięte. Niebieska pidżama leżała na nim dość luźno. Pochylony centralnie nad miską, siedział bardzo zgarbiony. Co jakiś czas prostował się, by spojrzeć na dziewczynę, która siedziała po jego lewej stronie.
-Mógłbyś się wyprostować? Zasłaniasz mi widok na łąkę...- rzekł zniecierpliwiony.
-A co ci do tego jak siedzę? Mogę to robić, jak mi się podoba.
-Dobrze, potem jako starzec, będziesz narzekać na bóle pleców. Mi to nie będzie przeszkadzać, wręcz będę uradowany.
-Fred, przestań...- wtrąciła się młoda Gryfonka. Nienawidziła kłótni, wolała gdy wokół niej panowały zgoda i harmonia.
-Po co się wtrącasz?- zapytał, zdenerwowany już Ronald.
-Jak ty się do niej zwracasz?- Freddie chciał obronić Kujonkę, przed nachalnymi odzywkami brata.
-Tak, jak mi się podoba. Ty byś lepiej o nią dbał, a nie zawracasz sobie głowę jakąś łąką. Ona zasługuje na kogoś lepszego...
-Hah, czyli uważasz, że jesteśmy razem? Coś ci się pomieszało, braciszku. To tylko przyjaciółka, nikt więcej.- odrzekł, trochę zmieszany Rudzielec. Nie chciał ujawnić swoich uczuć, nie chciał też zranić czymś Brązowowłosej. Próbował być łagodny, jednak nie było to dla niego zbyt łatwe.
-Taak, tylko ja jej teraz za rękę nie trzymam.- Fred dopiero teraz zauważył, że jego lewa ręka spoczywa na dłoni Miony.
-No i co z tego, że ją trzymam za rękę? Dobrze, może to nawet nie jest przyjaciółką, ale co ci do tego?- chłopak automatycznie wyrwał dłoń z uścisku Hermy. Nie wiedział, jak ją zranił tymi słowami. Coś w nim pękło, nie chciałby Ron miał jakieś podejrzenia.
-Zobacz co żeś narobił... a niby to ja nie mam uczuć.- najmłodszy Weasley wstał, po czym wyszeptał coś do ucha Hermiony, spoglądając na Rudego. Ona delikatnie skinęła głową i podniosła się. Po jej policzku głucho spływały łzy, w których odbijało się słoneczne światło. Ronald objął ją, razem wdrapali się po schodach.
W kuchni pozostali już tylko Bliźniacy. Zdenerwowany Freddie chwycił najbliższą miskę i cisnął ją w podłogę. Stara porcelana rozsypała się po całej kuchni.
-Jak ja mogłem tak postąpić... Kobiety mają kruche uczucia, a ja ją zraniłem...
-Nie martw się stary, będzie dobrze. Młody Ron, to młody Ron. To na pewno tylko chwilowe, zaraz przejrzy na oczy. W końcu mamy to coś, co kobiety cenią, nieprawdaż?
-Ależ tak, oczywiście... George, co mam zrobić? Zależy mi na niej jak na nikim innym...
-Idź ją przeproś. Na Kobiety to działa, lubią być w centrum zainteresowania. Powodzenia.- odparł George szturchając brata.
-Dzięki...- Fred ruszył w stronę schodów. Zatrzymał się przed nimi, chciał sobie to wszystko przypomnieć. Przed oczyma przelatywały mu różne wspólne chwile z młodą Gryfonką. To wspólna podróż dzięki proszkowi Fiuu, to powrót Expresem. Chciał znowu poczuć dotyk tych ciepłych warg na policzku, chciał po prostu, by ona przy nim była. Popełnił duży błąd, tak jak dużo osób w jego wieku.
Szybko wbiegł po schodach i bez zastanowienia wpadł do pokoju Ginny. To co tam zobaczył, bardzo go zdziwiło, jak i zdenerwowało. Hermiona siedziała obok Rona, który czule ją całował. Było widać, że dziewczyna tego nie chce, jednak nie opierała się.
-Jak... jak mogłaś?! Myślałem, że nigdy mi czegoś takiego nie zrobisz... najwidoczniej się myliłem. Jak będziesz miała mi coś do powiedzenia, to proszę, przychodź!- zdenerwowany Bliźniak trzasnął drzwiami. Tak jak każdy facet, miał dość sporo siły. Delikatne dębowe drzwi oparły się temu, wyleciały z zawiasów.
-Co tu się dzieje? Reparo! - krzyknął Percy, który pojawił się tu znikąd. Gdy drzwi już dobrze się umiejscowiły, Percy otworzył je i przytrzymał. Miona wstała, czym prędzej chciała stąd wyjść.
-Coś ty jej zrobił?
-A powinno Cię to obchodzić?
-Dobrze już, dobrze.

W pokoju Bliźniaków

-Na pewno się przewidziałeś, ona by od tak tego nie zrobiła. To nie w jej stylu. Pewnie się tylko przytulali, a to nie jest aż tak wielka zbrodnia...
-Nie przewidziało mi się, George. Oni się całowali, i już... Mam tego dość. Muszę postąpić jak mężczyzna, będę o nią walczył. Wybaczy mi, na pewno... W końcu, przyjaźnimy się, bądź przyjaźniliśmy...
-Tak, tak. Idź, pokaż ile traci.
-Będę za jakieś 30 minut.
-Tylko nie rozwal mi tego!- krzyknął za wychodzącym bratem. Fred podszedł do drzwi pokoju Ginny, jednak jego ręka w połowie ruchu zastygła. Bał się, że dziewczyna mu nie wybaczy, a jemu tak bardzo zależało. Tak się starał... nie chciał, by to wszystko poszło na marne. Zdawało mu się, że takie dziewczyny jak Herma, nie całują się z byle kim i byle po co.
W końcu zdecydował się... jego zaciśnięta pięść wykonała niezgrabny ruch w stronę powierzchni drzwi. Usłyszał krótkie 'proszę' i otworzył drzwi. Młoda Gryfonka leżała pośród wysmarkanych chusteczek, obok niej siedziała Ginny.
-A czego ty jeszcze chcesz, co?- zapytała cicho Hermiona. - Zdawało mi się, że nie dawno wyparłeś się naszej przyjaźni... o co Ci jeszcze chodzi?
-Przepraszam Hermiono... źle postąpiłem, ja tak nie myślałem... Nie wiedziałem, że to tak boli.
-Teraz już wiesz... możesz dać mi spokój?
-Herma, proszę wysłuchaj mnie.
-Daj mi już spokój tak?! Powiedziałeś, to co myślałeś, to nie mój problem... jednak myślałam, że zmieniłeś się... Idź już!
-Wybacz mi, proszę... Zależy mi na tobie.
-Powiem Ci coś szczerze, okey? Nienawidzę Cię. I wynoś się stąd...
-A tak właściwie, to po co ja tu przyszedłem?! Chciałem Ci wygarnąć, co czuje... jak mogłaś po tym wszystkim całować się z Ronem?! Po tym co dla ciebie zrobiłem? Myślałem, że jesteś inna!
-Dlaczego tak się starasz, co? Po co Ci to wszystko?!
-Naprawdę tego nie widać? Nie widać, jak mi na tobie zależy?! Starałem się dlatego, że nie wytrzymałbym, gdyby ktoś taki jak Ron... odebrałby mi ciebie. Dla mnie nie jesteś zwykłą koleżanką, jesteś kimś o wiele ważniejszym... Rozumiesz już?!
-Freddie...
-Hah, teraz? Nie dziękuje...- odparł Fred, wybiegając z pokoju. Chciał mieć w końcu święty spokój. Poszedł na ogród, nie chciał nikogo widzieć. Byłby szczęśliwy, gdyby to wszystko okazało się jednym, wielkim koszmarem. Przecież zaraz obudzi się, zobaczy bujne włosy Hermiony, które wchodziły mu do oczu. Przełoży ją na drugą stronę łóżka, a na jej twarzy pojawi się miły uśmiech... będzie tak jak przedtem, nie będzie na niego zła. Jednak tak, to mógł sobie w kółko wmawiać. Zrobił to, co zrobił, nie odwróci już tego. Teraz może tylko starać się, by to wszystko wróciło do tego, co było jeszcze wczoraj. Liczył na zbyt wiele. Myślał, że to jej nie urazi. Mylił się... tak jak wiele ludzi popełnił błąd. Postanowił nie załamywać się, w końcu nie jest tą ostatnią... chyba. Chciał, by Hermiona przestała się gniewać, by znowu byli przyjaciółmi. A może chciał, by łączyło ich coś więcej? Nienawidził jej przez to, co zrobiła. Kochał ją za to, co zrobi... a to jest jedną, wielką niewiadomą.



Trochę tych komentarzy było... no to dodam dzisiaj :D. Dziękuje za każdy z osobna, nie wiedziałam, że aż tyle osób czyta. Mam też taką małą informację. Każdy kto chce, bym informowała go o nowych rozdziałach, może mi podać jakiś kontakt do siebie. Gg, e-mail, nie wiem... postaram się jakoś poinformować : p. Wszystko proszę opublikować pod tym postem.

Jak coś się wam nie podoba, proszę od razu mówić. Chciałabym wiedzieć, na co bym miała następnym razem uważać, a może akcja jest zbyt szybka. Dedykacja dla czytelników i Agaty, która tak ładnie to wszystko ujęła :x. Pozdrowienia : ).

sobota, 26 stycznia 2013

Sprawdzenie.

Siema. Ostatnio nic nie dodawałam, ponieważ myślałam, że nikt tego nie czyta. Jednak dzisiaj sobie tak siedzie i nagle na telefon przychodzi mi powiadomienie. "Jedna nowa wiadomość e-mail" zobaczyłam na ekranie. Oczywiście sprawdzam i widzę... że ktoś skomentował III rozdział. Zauważyłam też mały wzrost wyświetleń przez ten czas, co nie dodawałam. Zmierzając, chciałabym sprawdzić, ile osób miałoby zamiar przeczytać rozdział IV. Osoby zainteresowane proszę o skomentowanie tego posta. Czekam do 30 stycznia ( tj. Środa ), jak będzie dość sporo komentarzy, postaram się dodać jak najszybciej kolejny rozdział. Dodam też, że nie trzeba mieć konta by móc opublikować komentarz. Pozdrawiam : )

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział III


     Fred stał przed oknem bardzo zdziwiony.
-MALFOYOWIE ?!
-Taaak, Fred pogódź się z tym. Jestem tylko ciekawy po co tu przybyli.
-Ja ... ja muszę iść po Hermione! -Freddie nie wiedział po co, ale musiał być przy niej. Malfoyowie od lat mieli status czystej krwi i przechwalali się tym. Nienawidzili czarownic i czarodziejów z mugolskim pochodzeniem, A Herma była właśnie kimś takim. Wydawało mu się dziwne by coś mieli jej zrobić, ale zawsze lepiej jest mieć 100 % pewności. Zbiegł po schodach, zobaczył Kujonkę z Panią Weasley pod kuchnią.
-Weź ze sobą jedną osobę. Ktoś Ci musi pomóc. I pamiętaj , by nie zgubić go. - Molly chwyciła rękę młodej czarownicy , w której coś trzymała.
-Dobrze.- Matka Weasley'ów chciała coś powiedzieć , ale przerwało jej pukanie do drzwi.
-Ja otworzę!- Rudzielec pośpiesznie zbiegł ze schodów, po czym otworzył drzwi.
-Przesuń się, niewydarzony...- wrzasnął Lucjusz, odpychając od siebie Rudego. On poleciał na Hermione, która zaskoczona upadła na ziemię.
-Jak śmiesz?! Lucjuszu wynoś się stąd!- zdenerwowana Molly celowała różdżką prosto w rodzinkę Malfoyów. Fred podniósł się z brązowowłosej i wymamrotał do jej ucha krótkie przepraszam. Szybko wstał, następnie pomógł koleżance. Odruchowo stanął przed nią, rozszerzył ramiona jak najbardziej potrafił. Za wszelka cenę chciał ją ochronić.
-Och Molly, Molly, nie unoś się tak. Dobrze wiesz, że wystarczy jedna wiadomość i Artur może stracić pracę.
-Gadaj po coś tu przyjechał.
-Chciałbym zamienić z głową rodziny słówko. Sprawy tajne i poufne. Jest w domu?
-Nie... wróci za jakąś godzinkę.
-My sobie z chęcią poczekamy.- odparł Malfoy ze złośliwym uśmieszkiem.- Narcyzo, Draco wchodźcie, rozgośćcie się.
-Nadal jest to dom mojej rodziny! Nie masz prawa ... - Jednak rodzina śmierciożercy rozsiadła się już wygodnie.
-Draco, idź się pobaw ze znajomymi.
-To nie są moi znajomi. Nie będę się z nimi zadawał. - rzekł młody Ślizgon.
-Nie sprzeciwiaj się ojcu.- odezwała się po raz pierwszy Narcyza.
-Mamo... - powiedział Fred.
-Draconie na co czekasz? Idź do nich.- Po tych słowach blondyn podszedł do Freddie'go, który cały czas osłaniał Hermione. Złapał ją za rękę i wszedł po schodach, a ślizgon ruszył za nimi. Rudzielec skierował się do swojego pokoju. Myślał , że zastanie tam George'a, ale on wyszedł. Pokazał dziewczynie by usiadła na łóżku, a sam usiadł na przeciwko niej. Draco stał w drzwiach.
-Och Hermiono jak ty ładnie wyglądasz. Nie wiem jak przedtem mogłem tego nie zauważyć, jednak cóż po takiej szlamie. - powiedział z podobnym uśmiechem jak ojca blondyn.
-Weź się zamknij. Na twoim miejscu cieszył bym się, że jeszcze nie dostałeś jakimś zaklęciem.- Fred odwrócił się w stronę Ślizgona i wziął w ręce różdżkę, która stała na stoliku nocnym.
-Mówisz to ty, zdrajca krwi? Ja się ciebie nie boje , mój ojciec mnie ze wszystkiego wybroni. A ty Hermiono wiedz, że kiedyś będziemy razem.- Blondyn zbliżał się do dziewczyny. Ona szybko wstała z łóżka i przybliżyła się do ściany w końcu pokoju. Bliźniak osłupiał, nie wiedział co się dzieje. Draco cały czas zbliżał się do Hermiony. Pragnął jej , choćby po to by się pochwalić wśród znajomych. Jak to Ślizgon, miał podły charakter, był bardzo zły. Blondyn stał już naprzeciw brązowowłosej, oparł się o nią i zaczął całować  Ona próbowała się wyrwać, lecz chłopak był silniejszy. Po chwili przestał i odsunął się od niej. Rudzielec w końcu zrozumiał co się dzieje. Chwycił za różdżkę i bez zastanowienia rzucił zaklęcie.
-Expelliarmus!- Blondyna z impetem wylądował na ścianie, a Fred rzucił się w stronę Hermy.
-Już nigdy więcej nie postąpisz w ten sposób!
-A niby dlaczego? Co zabronisz mi? - Draco zdążył już wstać i wyjąć różdżkę. Celował prosto w Rudego.
-Drętwota!- Bliźniak cały zdrętwiał, głucho zbliżał się do drewnianej posadzki. W ostatniej chwili złapała go Kujonka.
-Jak... jak mogłeś?!- Drzwi otworzyły się. Stała w nich Molly razem z Malfoyami.
-Co tu się dzieje?!- Wrzasnęła pani Weasley.
-On się do mnie zabierał. I ... rzucił z-zaklęcie na Freda. - odparła już trochę ciszej młoda Gryfonka.
-Za pewne należało mu się. Nic tu po nas, wychodzimy Draco. - rzekł Lucjusz. - Obyśmy nie mieli problemów przez was. - W tej samej chwili przyleciały dwie sowy, jedna zaadresowana do Freda, druga do młodego Dracona.
-Piszą , że będzie toczyć się postępowanie karne... obydwaj użyliście czarów poza szkołą. MOGĄ WAS WYRZUCIĆ! - rzuciła Narcyza , która patrzyła na listy trzymane przez pana Malfoya i Molly.
-Mamo ja... - zaczął Draco.
-Porozmawiamy w domu! Bardzo panią przepraszam za mojego syna... - powiedziała Narcyza.
-Ocz-oczywiście.- zająknęła się Pani Weasley.
-Nie ciesz się Molly jeszcze tu przyjdziemy.- odparł Pan Malfoy trzymając swojego syna za ramię. Od razu po tych słowach wyszedł z nim.
-Hermiono... powiedź mi dokładnie co tu się stało.
-Draco... on zaczął mnie całować. Ja nie mogłam mu się wyrwać. Fred użył czarów by mnie chronić . Poświęcił się dla mnie... - rzekła ze łzami w oczach.
-Oj, nie płacz. Będzie z nim wszystko dobrze. Powinien się za raz obudzić. Jednak za to co zrobił należy mu się kara. - Hermiona usiadła na ziemi i zaczęła szlochać. Nie chciała żeby to wszystko tak się potoczyło. Chłopak nie wiele jeszcze umiał, a już miał pożegnać się z Hogwartem?
Kolejne minuty oczekiwania dłużyły się jej niezmiernie. Nie zauważyła nawet kiedy Molly wyszła. Postanowiła spróbować jakoś wepchnąć Bliźniaka na łóżko, jednak nie udało jej się to. Chłopak był zbyt ciężki, by mogła go podnieść tak drobna dziewczyna. ` Po tym co zrobił, jestem mu tak wiele winna...` myślała. Jedna łza spadła na czerwony policzek Rudego, Miona delikatnie otarła ją. Cicho nachyliła się, by pocałować ciepły polik Freda. Chciała już wstać, gdy poczuła, jak ktoś chwyta ją za dłoń.
-Co tu się stało?- rzekł Freddie.- Czemu płaczesz? O co ...o co chodzi?
-D-d-d-dra-a-co... o-o-on...- Kujonka nie mogła powiedzieć czegoś z sensem.
-Dobrze rozumiem, jest to dla ciebie bardzo trudne. Nie mów już nic.- Rudy objął dziewczynę swymi szerokimi ramionami. Nic nie pamiętał, jednak wolał nie narzucać się. Widział jak Gryfonkę to boli, więc wolał zaprzestać rzucać pytania. Delikatnie otarł jej łzy i odparł:
-Cokolwiek ten drań powiedział bądź zrobił dostanie za swoje. Jeszcze tylko miesiąc i jedziemy do Hogwartu. Oj Hermiono no ... nie przejmuj się! Ten blondasek jest zwykłą świnią. Przynajmniej ciesz się, że masz przy sobie takiego kogoś jak ja- powiedział Fred z szerokim uśmiechem.- Choć na dół . O ile dobrze pamiętam nie skończyłaś rozmawiać z moją mamusią.- dodał po chwili.
-Do-dobrze.- Herma podeszła do drzwi i chciała już chwycić za klamkę.
-Ejejeje poczekaj za mną. Twój królewicz zaraz wróci... Nie opuszczaj królewicza!- chłopak szybko wybiegł z pokoju. Oczekując go, brązowowłosa usiadła na jednym z łóżek. Bardzo podobało jej się to, co zrobił dla niej Bliźniak. Głosy w jej głowie kłóciły się pomiędzy sobą. Niektóre z nich mówiły coś o Rudzielcu, a ściślej uczuć dziewczyny do niego. Inne zaprzeczały temu. Głosy plątały się pomiędzy sobą, aż młodą Gryfonkę rozbolała głowa.
-Choć wielmożna panienko, oczekują nas na dole.- do pokoju wpadł obiekt jej przemyśleń.
-Dobrze. - powiedziała Miona, po czym zeszli razem na dół. Okazało się, że Molly dopiero zmywa talerze po kolacji.
-Och Fred jak się czujesz? I wiedz, że i tak dostaniesz szlaban, nie wymigasz się! Hermiono... porozmawiamy jutro na temat... nie Fred, nie myśl że się dowiesz.- powiedziała wlepiając oczy w swojego syna- Zaopiekuj się Hermioną , po dzisiejszych wydarzeniach za szybko nie zaśnie.
-Do tego namawiać mnie nie musisz. - Rudy przyciągnął do siebie Gryfonkę, po czym wdrapali się po schodach do pokoju Ginny. Przed drzwiami zabrał ją na ręce. Gdy doszedł do wolnego łóżka, położył na nim Kujonkę.
-Śpij, śpij. Po tych wydarzeniach powinnaś być choć trochę zmęczona.
-Ty... możesz przeze mnie wylecieć z Hogwartu.- odparła cicho dziewczyna.
-Na pewno nie przez Ciebie, choć nie wiem co się stało...
-Bardzo Ci dziękuje. Powiem tyle, że mnie przed nim obroniłeś... Nigdy przedtem nikt dla mnie nie był taki miły. Jesteś inny, wyjątkowy. - powiedziała Herma i przytuliła chłopaka.
-Wyjątkowy a cóż by! Tylko dla takich panienek, zawsze do usług. - rzekł i razem zaczęli się śmiać. Rozmawiali bardzo długo. Nim się spostrzegli była 3, oczy od dawna im się kleiły. Fred zasnął pierwszy , zaraz po nim Hermiona. Zasnęła na jego cudnym, ciepłym torsie. Nie wiedziała , jak bardzo mu zależy na niej. Dla niej to było zbyt odległe... ale jednak, takie bliskie...


No to już III rozdział. Dedykacja dla was czytelników, jeżeli ktoś to czyta...





poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział II

Z perspektywy Freda

     Rudzielec leżał w łóżku, pod jego rudą czuprynom buzowały myśli. Rozrabiaka nigdy przedtem nie poczuł mięty do jakiejś dziewczyny. Najważniejsze zawsze były dla niego wybryki z bratem i ich wspólne wynalazki. W Hogwarcie uważano ich za największych kawalarzy zaraz bo Huncwotach, jednak po tych 5 latach w szkole, jego charakter począł się zmieniać. Chciał w końcu poczuć, jak to jest mieć kogoś bliskiego u boku. Taką osobę, która zawsze pomoże, wesprze, pocieszy.
Z przemyśleń wyrwała go mama.
-Fred? Ubierz się szybko, chcę Cie zaraz widzieć na dole.
-George'owi bardziej chce się wstać. Nie widzisz jak się cieszy, że ma zadanie?- chłopak przez sen cicho pochrapywał. `Może bynajmniej on dobrze spał tej nocy...`
-Ale to jest sprawa dla ciebie Fred. Masz pojechać po Hermione, bo...
-Nie mogłaś tak od razu? - ekscytacja Rudego wyrwała się, Molly troszeczkę to zdziwiło.
-A Hermiona to ktoś ważniejszy?- odparła Pani Weasley z zaciekawieniem.
-Nie, nieważne.- chłopak w popłochu chwycił jeansy oraz koszulę, po czym wybiegł na korytarz. Nie chciał na razie, by ktokolwiek wiedział o jego uczuciach. Zmierzając ku łazience myślał, po co ma eskortować młodą Gryfonkę. Była już na tyle samodzielna, by mogła sama dostać się do Nory. Mogli również przywieść ją tu rodzice.
Rozmyślając wszedł do łazienki. Pierwsze co zrobił, to spojrzał w lustro. Ciężkie powieki lekko zasłaniały brązowe tęczówki młodzieńca, czerwona obwódka okalała jego oczy. Chłopak nie spał całą noc, nie mógł uwolnić się od przemyśleń na temat Hermiony. Przez te 2 lata ich znajomości uważał ją tylko za przyjaciółkę brata. Jednak ostatnia wyprawa z Hogsmeade do dworca King's Cross w Londynie była nadzwyczajna. Dziewczyna pokłóciła się z najmłodszym Weasley'em, więc siedziała razem z Fredem, George'm i Lee Jordanem w jednym przedziale. Przez cały czas grali w eksplodującego durnia, śmiali się i rozmawiali. Rudzielec spoglądał w jej stronę i uśmiechał się, na co ona automatycznie mu odpowiadała. Godziny mijały im szybko, za szybko.Rudzielec nie zdążył się nacieszyć towarzystwem kujonki. Ledwo się obejrzał a dojeżdżali do Londynu. Pomógł Gryfonce wyjść z czerwonego ekspresu Hogsmeade-Londyn. Razem przeszli przez magiczną ścianę, po czym znaleźli się po między peronem 9 i 10. Mieli za sobą tą barierkę, która zawsze prowadziła ich do szczęśliwego miejsca. Herma na pożegnanie pocałowała chłopaka w policzek i poszła do swoich rodziców. Rudzielec myślał o tym na okrągło. `Może ona do mnie też coś czuje?`
-Fred ile można się szykować?! Za 5 minut na dole i ani więcej! - krzyknęła Molly wychylając głowę z pokoju Bliźniaków. Zamyślony Fred w ogóle nic ze sobą nie zrobił, od czasu gdy znalazł się w łazience. Nadal miał niestarannie ułożone włosy, które rozchodziły się we wszystkie strony. Pośpiesznie je rozczesał i zbiegł na dół po schodach. Wszedł szybkim krokiem do kuchni, wyjął z szafy kubek i nalał sobie soku dyniowego. 
-To po co mam po nią jechać?
-Jest jedną z bardziej rozgarniętych osób jakie znam. A takiej osoby teraz potrzebuje. Zjedź śniadanie i poleć do niej na miotle.- odparła zapracowana Pani Weasley.
-Nie mamo... przetransportuje ją za pomocą proszka Fiuu.- Fred dobrze wiedział , że Hermiona nienawidzi mioteł. Miała do nich dystans, to była jedyna rzecz ,w której nawet Neville był od niej lepszy.
-Dobrze , tylko uważaj by nic się jej nie stało.
-Okey.- Rudzielec niechcący szturchnął matkę i z rąk wypadła jej różdżka, a właśnie w tej chwili myła talerze za pomocą magii. Wszystkie szklane naczynia wpadły z wielkim rozbryzgiem do zlewu, większość wody poleciała na Molly.
-FRED! Idź już, idź! - powiedziała, gwałtownie pomachując różdżką.
-Przepraszam mamo... - roztargniony bliźniak chciał już ruszyć w stronę kominka, gdy usłyszał zaspany głos:
-Co tutaj się dzieje?- To Ron obudzony krzykiem mamy zszedł na dół.
-Fred właśnie ma pojechać po Hermione.-powiedziała Pani Weasley.
-A czemu to on ma po nią pojechać ?
-Jestem od ciebie starszy Ron. A i nie zapominaj, że nie masz uczuć do kobiet.
-Fred! Jak ty się wyrażasz?!
-Ale to prawda...
-Mnie to się o nic nigdy nie prosi... - wysyczał Ron przez zaciśnięte zęby.
-Jesteś jeszcze za mały by samemu podróżować.
-Nie jestem mały!
-Bez dyskusji! Fred idź już.
-Dobrze. - Bliźniak poszedł do salonu, w który znajdował się kominek. Otworzył szafkę z różnymi magicznymi przedmiotami. Nie był jeszcze pełnoletni , dlatego nie mógł używać czarów, by szybko znaleźć proszek.` Z chęcią złamałbym ten zakaz, tyle tu tych śmieci, a nigdzie nie ma Proszku Fiuu.`. Powyrzucał niektóre rzeczy na podłogę, jednak nigdzie nie zauważył zielonego pudełka. Po chwili zorientował się, że pudełko stoi na szafce obok kominka. Niezwłocznie wypuścił wszystkie magiczne przedmioty, które znajdowały się w jego ręce i zabrał Proszek. Na etykietce widniał staranny napis 'Proszek Fiuu, Szybkie podróże między kominkowe. Wszedł do kominka, po czym krzyknął 'Dom Grangerów!'. Od razu poczuł delikatne mrowienie na całym ciele. Przed oczyma przelatywały mu różne salony, jednak on nie przyglądał się im. Wolał myśleć o Hermionie, chciał w końcu ją zobaczyć. Po chwili wylądował na kolanach w salonie Grangerów. Z kuchni poderwała się młoda kobieta, trzymającą w jednej ręce przenośny mikser, a w drugiej miskę.
-Jesteś jakimś kolegą Hermiony? Nie opowiada mi zbytnio o swoich znajomych... - powiedziała smutnym tonem.
-Tak. Mógłbym z nią porozmawiać?
-Dobrze , już idę ją obudzić.- Fred z nudów zaczął oglądać zdjęcia, które stały na komodzie w salonie. Były to zwykłe, mugolskie zdjęcia, a na każdym z nich była Miona.`W końcu jest jedynaczką` pomyślał. Wziął do ręki jedno zdjęcie, gdzie Gryfonka mogła mieć z 7 lat. Siedziała na małym kucyku, obok stali jej rodzice. Zdjęcie zostało zrobione na jakimś festynie. Rudzielec lekko uśmiechnął się, poprawiając grzywkę.
-Ale ona była słodka...- odparł Gryfon, niemalże szeptem.
-Tak, tak, zawsze była słodkim dzieckiem.- od pewnego czasu przyglądał mu się Pan Granger.
-Przepraszam, nie wiedziałem...
-Nic nie szkodzi młodzieńcze. Masz do niej jakąś ważną sprawę ?
-Moja mama , nie ja.
-Powinna zaraz zejść.
-Dobrze poczekam.- powiedział Fred zupełnie zaskoczony. Szybko stanął przed schodami oczekując na Hermę. Oparł się o ścianę i zaczął nucić piosenkę Fatalnych Jędz, gdy usłyszał ciche kroki. Osoba schodząca poślizgnęła się na ostatnim stopniu, niekontrolowanie leciała w jego stronę. Rudy szybko rozszerzył ramiona, by w razie czego złapać tą osobę. Była to Hermiona, jak zawsze pachniała ogrodem pełnym malin,  jej ulubionym zapachem perfum.
-O dzień dobry. Nie spodziewałem się aż tak miłego powitania.- Bliźniak chciał przytulić Kujonke, jednak ona na to nie pozwoliła.
-Po co tu przyszedłeś?- zapytała z niezbyt zachęcającym tonem.
-Porozmawiamy w Norze.
-Miałam na dziś inne plany... Fred.
-Jestem George, już mnie nie poznajesz?- odparł, posyłając jej lekko gardzące spojrzenie.
-Wybacz George.
-Poczekaj... a może jestem Fred?
-Możemy już na poważnie porozmawiać? Kimkolwiek jesteś...
-Dobrze, idź się spakować. Ron chciał jechać zamiast mnie, ale mama mu nie pozwoliła. Przecież dobrze wiemy, że się w tobie zakochał. Ale by było...- chłopak poczuł, że źle zrobił mówiąc o Ronie.
-Ładnie pachniesz!- dodał zrezygnowany, jednak dziewczyna nie usłyszała już tego komplementu.
Po małych incydentach znaleźli się w Norze.
-Hermiona.- usłyszała znajomy, kobiecy głos.- Choć szybko zaraz kolacja.- odparła Molly.
-Daj mi te walizki - Powiedział Rudzielec z uśmiechem - zaniosę je do pokoju Ginny, będziesz tam jak zawsze spać.
-Nie ja to zrobię! - od stołu oderwał się Ron.
-Weź się nie wygłupiaj, to jest zbyt ciężkie dla takiego mięczaka. Twoje wiotkie ciało nawet nie potrafi stać w jednej, prostej linii -odparł Freddie, wyrywając walizkę z rąk brata. Ginny umazana dżemem podeszła do Hermiony.
-Cześć Herma, jak minął ten miesiąc?-Fred zapatrzony w Hermione nie zauważył kiedy Ron wyrwał mu z rąk walizkę i kosz z Krzywołapem.
-Daj te walizkę idioto! Zaraz rozwalisz!- Bliźniak dogonił młodszego brata na schodach. Próbował mu wyrwać walizkę i kosz, poszło mu to z łatwością.
-Co się tak uparłeś ? Zakochany jesteś ? Mały Ronuś zakochany! Trzeba to uwiecznić nim będzie za późno.- rzekł Fred wnosząc bagaże do pokoju Ginny.
-Nie!
-Do prawdy? Bo mi się inaczej wydaje. Zostaw ją w spokoju, bo zaś ją skrzywdzisz.
-Ja jej nic nie zrobiłem!
-A wtedy w Expresie? Raczej wydawało mi się dziwne, że woli siedzieć z nami niż z przyjaciółmi.
-No bo...
-Hah, a nie mówiłem? Ronuś nie ma uczuć .
-Nie mów tak!
-Bo co? Zdzielisz mi? Już się boje! Ronald Bilius Weasley, czołowy bokser! - Po tych słowach Fred dostał w brzuch z pięści. Oddał mu w czułe miejsce z kolana i pośpiesznie wyszedł z pokoju. Rudzielec usiadł na schodach, miał tam wspaniały widok na plecy Hermiony. Nie obchodziło go to, że w każdej chwili może zejść Ron z góry i znowu mu oddać. Zamknął oczy i zanurzył się w odchłani marzeń. Jakby to było gdyby Gryfonka była z nim? Co by czuł jego młodszy brat?
Z kuchni wyszedł George, zajął miejsce obok brata.
-Co tak tam patrzysz? - odparł jego klon.
-A nic, patrze jak prezentuje się nasza kuchnia z tego miejsca.
-Brata nie okłamiesz. Czujesz coś do niej?- odparł George lekko szturchając Freddiego.
-Do... do kogo?
-To chyba oczywiste. Do Hermiony Granger, miła kujonka siedząca przy stole w naszej kuchni. Kojarzysz?
-Nic do niej nie czuje.- odpowiedział oschle.
-Dobrze, dobrze ja zostanę przy swoim. Tak romantycznie na siebie patrzyliście w pociągu. Mmmm to było takie... zacne.- George cicho wspiął się po schodach. Fred dalej obserwował plecy niewiasty. Nie wiedział co ma zrobić, by zwrócić na siebie jej uwagę. Pragnął jej bliskości.
-Dziękuje pani Weasley kolacja była smaczna. - Z kuchni wyszła brązowowłosa Hermiona razem z Molly.
-No to chciałabym Cie poprosić... Fred, idź stąd!
-Nie bądź tak nieuprzejma dla swojego syna. Mam prośbę do Hermiony. Przyjdziesz do mnie potem?-powiedział Fred ze swym szelmowskim uśmieszkiem.
-No dobrze. - rzekła zdziwiona Gryfonka. Rudzielec po woli wspiął się po schodach i wpadł do swojego pokoju. Pokój ten był tak poobwieszany różnymi projektami i zdjęciami, że nie było widać jaki kolor ma ściana. Jego bliźniak siedział na łóżku i wpatrywał się w okno.
-Patrz kto do nas zawitał! - krzyknął George.- Nie myślałem, że kiedy kolwiek przyjdą do takiej rudery.
-Kto? - Fred nie zbyt przejęty tym co mówi jego klon położył się na łóżku.
-Malfoyowie!
-COO?!



Nikt błędów nie widzi? Brak skarg? No mi to pochlebia... jednak na samych pochwałach daleko nie dojdę : d. Dedykacja dla wszystkich osób, które piszą cokolwiek. Rozwijajcie swoje słownictwo w jeszcze większym stopniu : D.




niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział I

     Hermiona poszła do łazienki, by się ubrać. Z dołu słychać było głośne rozmowy, jednak dziewczyna bez namysłu wparowała do swojego pokoju. Uchyliła okno by wpuścić choć trochę świeżego powietrza. W oddali widniały wysokie biurowce, które delikatnie mierzwiły powierzchnię chmur. Małe samochody, niczym mrówki, przebijały się przez wielkie miasto. Od London Eye odbijały się ciepłe promyki słońca, które lekko drażniło brązową tęczówkę Kujonki. Kawałek dalej cicho majaczył Big ben. Właśnie wybiła godzina 10.
Drzwi młodej Gryfonki momentalnie się otworzyły, a stała w nich sama pani Granger.
-Córeczko, masz gościa. Czeka na ciebie na dole. Podobno ma jakąś ważną sprawę.
-Tak, już idę. - Herma szybko zbiegła po schodach. Poślizgnęła się na ostatnim stopniu i poleciała w stronę Rudego chłopaka. On w ostatniej chwili zorientował się, o co tu chodzi. Szeroko rozwarł ramiona, a dziewczyna wpadła na niego. Był to któryś z Bliźniaków Państwa Weasley, ale Hermiona nigdy ich nie rozróżniała.
-O dzień dobry. Nie spodziewałem się aż tak miłego powitania.- Rudzielec powoli zaczął ją"obwiązywać" swoimi ramionami, jednak dziewczyna od razu uwolniła się.
-Po co tu przyszedłeś?- odparła oschle.
-Porozmawiamy w Norze.
-Miałam na dziś inne plany... Fred.
-Jestem George, już mnie nie poznajesz?- odparł, posyłając jej lekko gardzące spojrzenie.
-Wybacz George.
-Poczekaj... a może jestem Fred?
-Możemy już na poważnie porozmawiać? Kimkolwiek jesteś...
-Dobrze, idź się spakować. Ron chciał jechać zamiast mnie, ale mama mu nie pozwoliła. Przecież dobrze wiemy, że się w tobie zakochał. Ale by było...
Dziewczyna zlekceważyła wypowiedź któregoś z Bliźniaków i wspięła się po schodach. Przechodząc obok łazienki zauważyła mamę. Poszła jej wszystko opowiedzieć. Jak to mama młodej Granger'ówny po lekkim zawahaniu zgodziła się. Niechętnie pakując się, myślała po co ma się zjawić w Norze. Naprawdę nie chciała postawić tam swojej stopy. Ostatnie dni w Hogwarcie były okropne. Ron był zbyt blisko niej, ona jako nieśmiała dziewczyna nie lubiła tego. On wydawał się jej po prostu bliskim przyjacielem. Jednak Ron oczekiwał czegoś więcej. Od ich pierwszego spotkania na King's Cross bardzo go lubiła, lecz nigdy nie darzyła go jakimś większym uczuciem.
Spakowała wszystko co miała z potrzebnych rzeczy do szkoły oraz inne podstawowe rzeczy. `Gdybym mogła używać już czarów było by o wiele szybciej` pomyślała. Pochwyciła zdjęcia z blatu biurka. Chciała je wszystkie zapakować, by móc wspominać młode lata i swoich przyjaciół. Zatrzymała się na jednym z nich, dokładnie przyglądając się mu. Stała tak przez dłuższą chwilę, nie zastanawiając się ile czasu już minęło. Niespodziewanie drzwi otworzyły się, jednak dziewczyna nawet nie zareagowała.
-Kobieto ile można? Wiedziałem, że wy musicie zabrać te wszystkie swoje rzeczy ale nie wiedziałem...- marudzący bliźniak nie zauważył stojącej za nim Hermy. Wpadł na nią i wytrącił jej zdjęcie z rąk. Magiczne postacie zaczęły się niekontrolowanie przemieszczać, krzyczeć. Szklana ramka spadła z wielkim hukiem na ziemię, drobinki szkła poleciały we wszystkie strony.
-Oj Hermiono przepraszam, nie zauważyłem Cię. - rudzielec nachylił się by podnieść rozbitą ramkę, Herma zrobiła to samo. Ledwo sięgnęła ręką po zdjęcie gdy poczuła ciepły dotyk. Fred omylnie chwycił jej rękę zamiast szkła. Kujonka lekko się zarumieniła, miała jednak nadzieje, że on tego nie zauważył. Szybko odwróciła się... za szybko. Zbyt gwałtowny obrót spowodował, że straciła równowagę i wylądowała pod biurkiem.
-Ty niezdaro , podaj mi rękę. Jeszcze raz przepraszam za to zdjęcie, nie wiedziałem, że stoisz tak blisko.
-Nic się nie stało. Możemy już jechać? - powiedziała dość arogancko.
-Dobrze.- Hermiona podała bliźniakowi koszyk z Krzywołapem, sama zaś chwyciła walizkę. Bliźniak musiał pomóc jej na schodach. Niechcący wypuścił z rąk koszyk z kotem, który sturlał się na sam dół. Czarownica wybuchła śmiechem. Nie myślący rudzielec pobiegł na dół po koszyk. Ona próbowała chwycić walizkę, lecz nie zdążyła. Walizka z ogromnym hałasem spadała po schodach na niczego nieświadomego bliźniaka. To wszystko działo się zbyt szybko by mógł zareagować. Był już na dole gdy poczuł ogromny ból. `Matko boska, co ona tam nosi?`. Z braku sił osunął się na ziemię, krew małymi strumyczkami wydobywała się z nosa.
-Nic Ci nie jest? Fred? FRED?! - on jej nie słyszał. Nie mógł oderwać się od jej oczu. Brązowe tęczówki wlepiały się w niego ze złością.
-Coś mówiłaś?
-Tak... Leci cie krew z nosa. Choć do kuchni, trzeba Cię opatrzyć.
-A będziesz tak miła i mnie poniesiesz, Hermiono? Ja Cię tak łaaaadnie proszę.
-Czy Ciebie pogięło? Jesteś zbyt ciężki.
-Ale Hermiono... Mnie strasznie boli nosek.- odparł, zakrywając twarz ręką.
-Coś mi się zdaje, że chodzisz za pomocą nóg.- Gryfonka już stała w drzwiach kuchni, lecz młody Weasley nadal siedział na schodach, trzymając się za opuchły nos. Pokazała mu zachęcająco, że ma podejść, jednak on się nie ruszył. Wolała nie czekać, więc poszła do kuchni po gazę. Pomyślała, że może mu się zrobić słabo, więc wyjęła z szafy szklankę, napełniła ją po same brzegi zimną wodą. Bliźniak powitał ją swoim zawadiackim uśmiechem i przenikliwym wzrokiem. Herma usiadła obok niego, delikatnie podłożyła gazę pod nos, po czym podała mu pełną szklankę.
-Jeszcze coś zrobisz zanim dojdziemy? - dziewczyna cicho parsknęła śmiechem.
-Mam nadzieje, że nie. Zrobiło się już dość późno. Idź się pożegnaj z rodzicami, ja w tym czasie zaniosę walizkę i Krzywołapa.- Hermiona ruszyła w przeciwną stronę, szybko znalazła się na przeciw drzwi do gabinetu ojca. Pan Granger siedział na obrotowym krześle, natomiast jego żona na biurku.
-Mamo , Tato... Jadę do Nory, nie wiem kiedy wrócę.
-Będziemy do ciebie codziennie pisać słonko.- powiedziała uparcie jej matka.
-Mamo, mam już 13 lat. Umiem o siebie zadbać.
-Dobrze, to co cztery dni, pasuje ?
-Okay.- Hermiona przytuliła się do mamy po czym poszła do taty.
-Nie przejmuj się matką, bardzo się o Ciebie martwi. Postaram się ją powstrzymać od wysyłania tak często listów.- wyszeptał pan Granger.
-To Żegnajcie!
-Będziemy tęsknić.- Gryfonka poszła do salonu gdzie oczekiwał na nią Rudzielec. Zniecierpliwiony opierał się o ścianę i nucił coś pod nosem.
-Gotowa ?
-Tak.
-Chwyć mnie za rękę i za nic nie puszczaj. Przetransportujemy się do Nory za pomocą proszka Fiuu. Weź Krzywołapa ja wezmę walizkę. - Po tych słowach Fred wyjął z kieszeni zielone pudełko z napisem "Proszek Fiuu , Szybkie podróże między kominkowe" i krzyknął "Nora!". Widzieli wiele czarodziejskich salonów, lecz nie było czasu im się przyjrzeć. Każdy widzieli tylko przez mały ułamek sekundy. Po chwili wylądowali przed kanapą w domu Weasley'ów, domu tak bardzo jej znanym. Wracała tu na każde wakacje, nie raz święta. Uwielbiała to miejsce, miała tu bowiem swoich przyjaciół. Uważała Norę za trzeci dom.    
Cała rodzina Weasley'ów siedziała w kuchni, wyczekując na coś.
-Hermiona.- usłyszała znajomy, kobiecy głos.- Choć szybko zaraz kolacja.- Odparła gospodyni domu, Molly.
-Daj mi te walizki - Powiedział Rudzielec z uśmiechem - zaniosę je do pokoju Ginny, będziesz tam jak zawsze spać.
-Nie ja to zrobię! - od stołu oderwał się Ron.
-Weź się nie wygłupiaj, to jest zbyt ciężkie dla takiego mięczaka. Twoje wiotkie ciało nawet nie potrafi stać w jednej, prostej linii -odparł Freddie, wyrywając walizkę z rąk brata. Ginny umazana dżemem podeszła do Hermiony.
-Cześć Herma, jak minął ten miesiąc?
-Znakomicie, tylko nie wiem po co mnie tu tak wcześnie sprowadziliście.
-Mama ma do ciebie sprawę. Nikomu nie chce zdradzić o co chodzi. Podobno bardzo ważna.
-Daj tą walizkę idioto! Zaraz zepsujesz! - dochodziły odgłosy kłótni chłopaków na schodach. Hermiona podreptała za Ginny do stołu i zajadała się pyszną kolacją. Pani Weasley zawsze robiła dobre jedzenie, można by powiedzieć, że najlepsze. Po dobrych 5 minutach przyszli Weasley'owie, którzy kłócili się o walizkę młodej Gryfonki.
-Hermiono najedz się do syta, wymarniałaś przez ten miesiąc. Po kolacji chcę Cię widzieć u mnie w pokoju.- Powiedziała Molly wymachując delikatnie różdżka. Talerze za pomocą magi, poruszały się po całej kuchni.
-Dobrze pani Weasley.- odparła Kujonka, zabierając się za naleśniki.


Jestem ciekawa, czy w ogóle ktoś to czyta... w takim razie byłabym wdzięczna za komentarze xd. Dedykacja dla wszystkich 'nowych' czytelników oraz dla tych 'starych' : D




Prolog.

      Na przedmieściach Londynu mieszkała młoda Gryfonka- Hermiona Granger. Właśnie śniła o swoim drugim domu, Hogwarcie. Pragnęła już tam być, u boku swoich wiernych przyjaciół. Wakacje bardzo jej się dłużyły, a do ich końca został jeszcze ponad miesiąc. Postanowiła wybrać się dziś na Pokątną, by zakupić wszystkie potrzebne rzeczy w jej magicznej szkole. Zaczynała bowiem już trzeci rok. Bardzo dobrze się uczyła, była ulubienicą prawie wszystkich nauczycieli. Razem ze swoimi przyjaciółmi miała niezwykłe przygody.
Gdy obudziła się, delikatnie rozprostowała ciało i usiadła na łóżku. Jej oczy powędrowały w stronę jednej z szafek, na której stały różne zdjęcia. Te mugolskie, jak i czarodziejskie. Jedno z nich przedstawiało chłopca ubranego w strój do Quidditcha, o barwach czerwony-złotych. Szybko przelatuje na swej miotle, od lewego, do prawego końca zdjęcia. Co jakiś czas znika na obrzeżach, jednak po chwili wraca. Nie raz staje i szeroko uśmiechając się, macha w stronę soczewki aparatu. Na drugim zdjęciu, Rudy chłopczyk goni swojego szczura po całym salonie Gryffindoru. Szare stworzenie nie daje się złapać, wręcz chce uciec. Zmęczony chłopak siada na starym fotelu, a szczur od razu wspina się mu na nogi. Już przymierza swą mała dłoń by lekko popieścić futrzaka, gdy ten w popłochu ucieka. Gonitwa zaczyna się od nowa, a to wszystko trwa w nieskończoność. Na kolejnej fotografii jakaś dziewczynka uparcie wertuje kartki zakurzonej książki. Poddając się, głośno zamyka wielki tom i opada na oparcie krzesła. Niespostrzeżenie ktoś zrzuca księgę z dębowej ławy. Dziewczyna ogląda się we wszystkie strony, a od tyłu przytula ją jakiś chłopak. Jego włosy były "płomienne", dość rzadko spotykany kolor czupryny. Oderwała od siebie Rudzielca, lecz ten nic sobie z tego nie zrobił.
Te trzy zdjęcia łączyło coś więcej niż ta cała magia. Razem tworzyły jakąś całość, coś przyciągało je do siebie. Emitowało od nich pozytywną energią, nastrojem. Czegoś takiego nie rozwaliłaby zwykła kłótnia. To po prostu jest prawdziwa przyjaźń, za którą się tęskni, ubolewa nad jej stratą.
Hermiona pościeliła łóżko i ubrała się. Jej kobieca intuicja podpowiadała jej, że nie będzie to zwykły dzień. Czuła, że ktoś ją odwiedzi, ktoś kto kiedyś naprawdę odmieni całe jej życie...


Prolog dość krótki, byłabym wdzięczna za szczere komentarze. Wytykajcie błędy xd. Jutro powinnam dodać kolejny rozdział. Dedykacja dla ~ Cece♥, to ona przebłagała mnie, bym w końcu to wszystko opublikowała. Również dedykuje ten prolog wam, pierwszym czytelnikom :D.

sobota, 12 stycznia 2013

Początek.

Siema, mam na imię Asia : d. Od już dość długiego czasu pisze Fremione, ale dopiero teraz koleżanką udało się mnie przekonać, bym zaczęła udostępniać. Jak na razie będę dodawać regularnie, potem może być z tym mały problem. Wiecie... życie xd. Jednak będę starała się, by nie były to zbyt długie przerwy. Prolog dodam jeszcze dziś. Mam nadzieje, że spodoba wam się cała akcja : D