Rudzielec leżał w łóżku, pod jego rudą czuprynom buzowały myśli. Rozrabiaka nigdy przedtem nie poczuł mięty do jakiejś dziewczyny. Najważniejsze zawsze były dla niego wybryki z bratem i ich wspólne wynalazki. W Hogwarcie uważano ich za największych kawalarzy zaraz bo Huncwotach, jednak po tych 5 latach w szkole, jego charakter począł się zmieniać. Chciał w końcu poczuć, jak to jest mieć kogoś bliskiego u boku. Taką osobę, która zawsze pomoże, wesprze, pocieszy.
Z przemyśleń wyrwała go mama.
-Fred? Ubierz się szybko, chcę Cie zaraz widzieć na dole.
-George'owi bardziej chce się wstać. Nie widzisz jak się cieszy, że ma zadanie?- chłopak przez sen cicho pochrapywał. `Może bynajmniej on dobrze spał tej nocy...`
-Ale to jest sprawa dla ciebie Fred. Masz pojechać po Hermione, bo...
-Nie mogłaś tak od razu? - ekscytacja Rudego wyrwała się, Molly troszeczkę to zdziwiło.
-A Hermiona to ktoś ważniejszy?- odparła Pani Weasley z zaciekawieniem.
-Nie, nieważne.- chłopak w popłochu chwycił jeansy oraz koszulę, po czym wybiegł na korytarz. Nie chciał na razie, by ktokolwiek wiedział o jego uczuciach. Zmierzając ku łazience myślał, po co ma eskortować młodą Gryfonkę. Była już na tyle samodzielna, by mogła sama dostać się do Nory. Mogli również przywieść ją tu rodzice.
Rozmyślając wszedł do łazienki. Pierwsze co zrobił, to spojrzał w lustro. Ciężkie powieki lekko zasłaniały brązowe tęczówki młodzieńca, czerwona obwódka okalała jego oczy. Chłopak nie spał całą noc, nie mógł uwolnić się od przemyśleń na temat Hermiony. Przez te 2 lata ich znajomości uważał ją tylko za przyjaciółkę brata. Jednak ostatnia wyprawa z Hogsmeade do dworca King's Cross w Londynie była nadzwyczajna. Dziewczyna pokłóciła się z najmłodszym Weasley'em, więc siedziała razem z Fredem, George'm i Lee Jordanem w jednym przedziale. Przez cały czas grali w eksplodującego durnia, śmiali się i rozmawiali. Rudzielec spoglądał w jej stronę i uśmiechał się, na co ona automatycznie mu odpowiadała. Godziny mijały im szybko, za szybko.Rudzielec nie zdążył się nacieszyć towarzystwem kujonki. Ledwo się obejrzał a dojeżdżali do Londynu. Pomógł Gryfonce wyjść z czerwonego ekspresu Hogsmeade-Londyn. Razem przeszli przez magiczną ścianę, po czym znaleźli się po między peronem 9 i 10. Mieli za sobą tą barierkę, która zawsze prowadziła ich do szczęśliwego miejsca. Herma na pożegnanie pocałowała chłopaka w policzek i poszła do swoich rodziców. Rudzielec myślał o tym na okrągło. `Może ona do mnie też coś czuje?`
-Fred ile można się szykować?! Za 5 minut na dole i ani więcej! - krzyknęła Molly wychylając głowę z pokoju Bliźniaków. Zamyślony Fred w ogóle nic ze sobą nie zrobił, od czasu gdy znalazł się w łazience. Nadal miał niestarannie ułożone włosy, które rozchodziły się we wszystkie strony. Pośpiesznie je rozczesał i zbiegł na dół po schodach. Wszedł szybkim krokiem do kuchni, wyjął z szafy kubek i nalał sobie soku dyniowego.
-To po co mam po nią jechać?
-Jest jedną z bardziej rozgarniętych osób jakie znam. A takiej osoby teraz potrzebuje. Zjedź śniadanie i poleć do niej na miotle.- odparła zapracowana Pani Weasley.
-Nie mamo... przetransportuje ją za pomocą proszka Fiuu.- Fred dobrze wiedział , że Hermiona nienawidzi mioteł. Miała do nich dystans, to była jedyna rzecz ,w której nawet Neville był od niej lepszy.
-Dobrze , tylko uważaj by nic się jej nie stało.
-Okey.- Rudzielec niechcący szturchnął matkę i z rąk wypadła jej różdżka, a właśnie w tej chwili myła talerze za pomocą magii. Wszystkie szklane naczynia wpadły z wielkim rozbryzgiem do zlewu, większość wody poleciała na Molly.
-FRED! Idź już, idź! - powiedziała, gwałtownie pomachując różdżką.
-Przepraszam mamo... - roztargniony bliźniak chciał już ruszyć w stronę kominka, gdy usłyszał zaspany głos:
-Co tutaj się dzieje?- To Ron obudzony krzykiem mamy zszedł na dół.
-Fred właśnie ma pojechać po Hermione.-powiedziała Pani Weasley.
-A czemu to on ma po nią pojechać ?
-Jestem od ciebie starszy Ron. A i nie zapominaj, że nie masz uczuć do kobiet.
-Fred! Jak ty się wyrażasz?!
-Ale to prawda...
-Mnie to się o nic nigdy nie prosi... - wysyczał Ron przez zaciśnięte zęby.
-Jesteś jeszcze za mały by samemu podróżować.
-Nie jestem mały!
-Bez dyskusji! Fred idź już.
-Dobrze. - Bliźniak poszedł do salonu, w który znajdował się kominek. Otworzył szafkę z różnymi magicznymi przedmiotami. Nie był jeszcze pełnoletni , dlatego nie mógł używać czarów, by szybko znaleźć proszek.` Z chęcią złamałbym ten zakaz, tyle tu tych śmieci, a nigdzie nie ma Proszku Fiuu.`. Powyrzucał niektóre rzeczy na podłogę, jednak nigdzie nie zauważył zielonego pudełka. Po chwili zorientował się, że pudełko stoi na szafce obok kominka. Niezwłocznie wypuścił wszystkie magiczne przedmioty, które znajdowały się w jego ręce i zabrał Proszek. Na etykietce widniał staranny napis 'Proszek Fiuu, Szybkie podróże między kominkowe. Wszedł do kominka, po czym krzyknął 'Dom Grangerów!'. Od razu poczuł delikatne mrowienie na całym ciele. Przed oczyma przelatywały mu różne salony, jednak on nie przyglądał się im. Wolał myśleć o Hermionie, chciał w końcu ją zobaczyć. Po chwili wylądował na kolanach w salonie Grangerów. Z kuchni poderwała się młoda kobieta, trzymającą w jednej ręce przenośny mikser, a w drugiej miskę.
-Jesteś jakimś kolegą Hermiony? Nie opowiada mi zbytnio o swoich znajomych... - powiedziała smutnym tonem.
-Tak. Mógłbym z nią porozmawiać?
-Dobrze , już idę ją obudzić.- Fred z nudów zaczął oglądać zdjęcia, które stały na komodzie w salonie. Były to zwykłe, mugolskie zdjęcia, a na każdym z nich była Miona.`W końcu jest jedynaczką` pomyślał. Wziął do ręki jedno zdjęcie, gdzie Gryfonka mogła mieć z 7 lat. Siedziała na małym kucyku, obok stali jej rodzice. Zdjęcie zostało zrobione na jakimś festynie. Rudzielec lekko uśmiechnął się, poprawiając grzywkę.
-Ale ona była słodka...- odparł Gryfon, niemalże szeptem.
-Tak, tak, zawsze była słodkim dzieckiem.- od pewnego czasu przyglądał mu się Pan Granger.
-Przepraszam, nie wiedziałem...
-Nic nie szkodzi młodzieńcze. Masz do niej jakąś ważną sprawę ?
-Moja mama , nie ja.
-Powinna zaraz zejść.
-Dobrze poczekam.- powiedział Fred zupełnie zaskoczony. Szybko stanął przed schodami oczekując na Hermę. Oparł się o ścianę i zaczął nucić piosenkę Fatalnych Jędz, gdy usłyszał ciche kroki. Osoba schodząca poślizgnęła się na ostatnim stopniu, niekontrolowanie leciała w jego stronę. Rudy szybko rozszerzył ramiona, by w razie czego złapać tą osobę. Była to Hermiona, jak zawsze pachniała ogrodem pełnym malin, jej ulubionym zapachem perfum.
-O dzień dobry. Nie spodziewałem się aż tak miłego powitania.- Bliźniak chciał przytulić Kujonke, jednak ona na to nie pozwoliła.
-Po co tu przyszedłeś?- zapytała z niezbyt zachęcającym tonem.
-Porozmawiamy w Norze.
-Miałam na dziś inne plany... Fred.
-Jestem George, już mnie nie poznajesz?- odparł, posyłając jej lekko gardzące spojrzenie.
-Wybacz George.
-Poczekaj... a może jestem Fred?
-Możemy już na poważnie porozmawiać? Kimkolwiek jesteś...
-Dobrze, idź się spakować. Ron chciał jechać zamiast mnie, ale mama mu nie pozwoliła. Przecież dobrze wiemy, że się w tobie zakochał. Ale by było...- chłopak poczuł, że źle zrobił mówiąc o Ronie.
-Ładnie pachniesz!- dodał zrezygnowany, jednak dziewczyna nie usłyszała już tego komplementu.
Po małych incydentach znaleźli się w Norze.
-Hermiona.- usłyszała znajomy, kobiecy głos.- Choć szybko zaraz kolacja.- odparła Molly.
-Daj mi te walizki - Powiedział Rudzielec z uśmiechem - zaniosę je do pokoju Ginny, będziesz tam jak zawsze spać.
-Nie ja to zrobię! - od stołu oderwał się Ron.
-Weź się nie wygłupiaj, to jest zbyt ciężkie dla takiego mięczaka. Twoje wiotkie ciało nawet nie potrafi stać w jednej, prostej linii -odparł Freddie, wyrywając walizkę z rąk brata. Ginny umazana dżemem podeszła do Hermiony.
-Cześć Herma, jak minął ten miesiąc?-Fred zapatrzony w Hermione nie zauważył kiedy Ron wyrwał mu z rąk walizkę i kosz z Krzywołapem.
-Daj te walizkę idioto! Zaraz rozwalisz!- Bliźniak dogonił młodszego brata na schodach. Próbował mu wyrwać walizkę i kosz, poszło mu to z łatwością.
-Co się tak uparłeś ? Zakochany jesteś ? Mały Ronuś zakochany! Trzeba to uwiecznić nim będzie za późno.- rzekł Fred wnosząc bagaże do pokoju Ginny.
-Nie!
-Do prawdy? Bo mi się inaczej wydaje. Zostaw ją w spokoju, bo zaś ją skrzywdzisz.
-Ja jej nic nie zrobiłem!
-A wtedy w Expresie? Raczej wydawało mi się dziwne, że woli siedzieć z nami niż z przyjaciółmi.
-No bo...
-Hah, a nie mówiłem? Ronuś nie ma uczuć .
-Nie mów tak!
-Bo co? Zdzielisz mi? Już się boje! Ronald Bilius Weasley, czołowy bokser! - Po tych słowach Fred dostał w brzuch z pięści. Oddał mu w czułe miejsce z kolana i pośpiesznie wyszedł z pokoju. Rudzielec usiadł na schodach, miał tam wspaniały widok na plecy Hermiony. Nie obchodziło go to, że w każdej chwili może zejść Ron z góry i znowu mu oddać. Zamknął oczy i zanurzył się w odchłani marzeń. Jakby to było gdyby Gryfonka była z nim? Co by czuł jego młodszy brat?
Z kuchni wyszedł George, zajął miejsce obok brata.
-Co tak tam patrzysz? - odparł jego klon.
-A nic, patrze jak prezentuje się nasza kuchnia z tego miejsca.
-Brata nie okłamiesz. Czujesz coś do niej?- odparł George lekko szturchając Freddiego.
-Do... do kogo?
-To chyba oczywiste. Do Hermiony Granger, miła kujonka siedząca przy stole w naszej kuchni. Kojarzysz?
-Nic do niej nie czuje.- odpowiedział oschle.
-Dobrze, dobrze ja zostanę przy swoim. Tak romantycznie na siebie patrzyliście w pociągu. Mmmm to było takie... zacne.- George cicho wspiął się po schodach. Fred dalej obserwował plecy niewiasty. Nie wiedział co ma zrobić, by zwrócić na siebie jej uwagę. Pragnął jej bliskości.
-Dziękuje pani Weasley kolacja była smaczna. - Z kuchni wyszła brązowowłosa Hermiona razem z Molly.
-No to chciałabym Cie poprosić... Fred, idź stąd!
-Nie bądź tak nieuprzejma dla swojego syna. Mam prośbę do Hermiony. Przyjdziesz do mnie potem?-powiedział Fred ze swym szelmowskim uśmieszkiem.
-No dobrze. - rzekła zdziwiona Gryfonka. Rudzielec po woli wspiął się po schodach i wpadł do swojego pokoju. Pokój ten był tak poobwieszany różnymi projektami i zdjęciami, że nie było widać jaki kolor ma ściana. Jego bliźniak siedział na łóżku i wpatrywał się w okno.
-Patrz kto do nas zawitał! - krzyknął George.- Nie myślałem, że kiedy kolwiek przyjdą do takiej rudery.
-Kto? - Fred nie zbyt przejęty tym co mówi jego klon położył się na łóżku.
-Malfoyowie!
-COO?!
Nikt błędów nie widzi? Brak skarg? No mi to pochlebia... jednak na samych pochwałach daleko nie dojdę : d. Dedykacja dla wszystkich osób, które piszą cokolwiek. Rozwijajcie swoje słownictwo w jeszcze większym stopniu : D.
-Jesteś jakimś kolegą Hermiony? Nie opowiada mi zbytnio o swoich znajomych... - powiedziała smutnym tonem.
-Tak. Mógłbym z nią porozmawiać?
-Dobrze , już idę ją obudzić.- Fred z nudów zaczął oglądać zdjęcia, które stały na komodzie w salonie. Były to zwykłe, mugolskie zdjęcia, a na każdym z nich była Miona.`W końcu jest jedynaczką` pomyślał. Wziął do ręki jedno zdjęcie, gdzie Gryfonka mogła mieć z 7 lat. Siedziała na małym kucyku, obok stali jej rodzice. Zdjęcie zostało zrobione na jakimś festynie. Rudzielec lekko uśmiechnął się, poprawiając grzywkę.
-Ale ona była słodka...- odparł Gryfon, niemalże szeptem.
-Tak, tak, zawsze była słodkim dzieckiem.- od pewnego czasu przyglądał mu się Pan Granger.
-Przepraszam, nie wiedziałem...
-Nic nie szkodzi młodzieńcze. Masz do niej jakąś ważną sprawę ?
-Moja mama , nie ja.
-Powinna zaraz zejść.
-Dobrze poczekam.- powiedział Fred zupełnie zaskoczony. Szybko stanął przed schodami oczekując na Hermę. Oparł się o ścianę i zaczął nucić piosenkę Fatalnych Jędz, gdy usłyszał ciche kroki. Osoba schodząca poślizgnęła się na ostatnim stopniu, niekontrolowanie leciała w jego stronę. Rudy szybko rozszerzył ramiona, by w razie czego złapać tą osobę. Była to Hermiona, jak zawsze pachniała ogrodem pełnym malin, jej ulubionym zapachem perfum.
-O dzień dobry. Nie spodziewałem się aż tak miłego powitania.- Bliźniak chciał przytulić Kujonke, jednak ona na to nie pozwoliła.
-Po co tu przyszedłeś?- zapytała z niezbyt zachęcającym tonem.
-Porozmawiamy w Norze.
-Miałam na dziś inne plany... Fred.
-Jestem George, już mnie nie poznajesz?- odparł, posyłając jej lekko gardzące spojrzenie.
-Wybacz George.
-Poczekaj... a może jestem Fred?
-Możemy już na poważnie porozmawiać? Kimkolwiek jesteś...
-Dobrze, idź się spakować. Ron chciał jechać zamiast mnie, ale mama mu nie pozwoliła. Przecież dobrze wiemy, że się w tobie zakochał. Ale by było...- chłopak poczuł, że źle zrobił mówiąc o Ronie.
-Ładnie pachniesz!- dodał zrezygnowany, jednak dziewczyna nie usłyszała już tego komplementu.
Po małych incydentach znaleźli się w Norze.
-Hermiona.- usłyszała znajomy, kobiecy głos.- Choć szybko zaraz kolacja.- odparła Molly.
-Daj mi te walizki - Powiedział Rudzielec z uśmiechem - zaniosę je do pokoju Ginny, będziesz tam jak zawsze spać.
-Nie ja to zrobię! - od stołu oderwał się Ron.
-Weź się nie wygłupiaj, to jest zbyt ciężkie dla takiego mięczaka. Twoje wiotkie ciało nawet nie potrafi stać w jednej, prostej linii -odparł Freddie, wyrywając walizkę z rąk brata. Ginny umazana dżemem podeszła do Hermiony.
-Cześć Herma, jak minął ten miesiąc?-Fred zapatrzony w Hermione nie zauważył kiedy Ron wyrwał mu z rąk walizkę i kosz z Krzywołapem.
-Daj te walizkę idioto! Zaraz rozwalisz!- Bliźniak dogonił młodszego brata na schodach. Próbował mu wyrwać walizkę i kosz, poszło mu to z łatwością.
-Co się tak uparłeś ? Zakochany jesteś ? Mały Ronuś zakochany! Trzeba to uwiecznić nim będzie za późno.- rzekł Fred wnosząc bagaże do pokoju Ginny.
-Nie!
-Do prawdy? Bo mi się inaczej wydaje. Zostaw ją w spokoju, bo zaś ją skrzywdzisz.
-Ja jej nic nie zrobiłem!
-A wtedy w Expresie? Raczej wydawało mi się dziwne, że woli siedzieć z nami niż z przyjaciółmi.
-No bo...
-Hah, a nie mówiłem? Ronuś nie ma uczuć .
-Nie mów tak!
-Bo co? Zdzielisz mi? Już się boje! Ronald Bilius Weasley, czołowy bokser! - Po tych słowach Fred dostał w brzuch z pięści. Oddał mu w czułe miejsce z kolana i pośpiesznie wyszedł z pokoju. Rudzielec usiadł na schodach, miał tam wspaniały widok na plecy Hermiony. Nie obchodziło go to, że w każdej chwili może zejść Ron z góry i znowu mu oddać. Zamknął oczy i zanurzył się w odchłani marzeń. Jakby to było gdyby Gryfonka była z nim? Co by czuł jego młodszy brat?
Z kuchni wyszedł George, zajął miejsce obok brata.
-Co tak tam patrzysz? - odparł jego klon.
-A nic, patrze jak prezentuje się nasza kuchnia z tego miejsca.
-Brata nie okłamiesz. Czujesz coś do niej?- odparł George lekko szturchając Freddiego.
-Do... do kogo?
-To chyba oczywiste. Do Hermiony Granger, miła kujonka siedząca przy stole w naszej kuchni. Kojarzysz?
-Nic do niej nie czuje.- odpowiedział oschle.
-Dobrze, dobrze ja zostanę przy swoim. Tak romantycznie na siebie patrzyliście w pociągu. Mmmm to było takie... zacne.- George cicho wspiął się po schodach. Fred dalej obserwował plecy niewiasty. Nie wiedział co ma zrobić, by zwrócić na siebie jej uwagę. Pragnął jej bliskości.
-Dziękuje pani Weasley kolacja była smaczna. - Z kuchni wyszła brązowowłosa Hermiona razem z Molly.
-No to chciałabym Cie poprosić... Fred, idź stąd!
-Nie bądź tak nieuprzejma dla swojego syna. Mam prośbę do Hermiony. Przyjdziesz do mnie potem?-powiedział Fred ze swym szelmowskim uśmieszkiem.
-No dobrze. - rzekła zdziwiona Gryfonka. Rudzielec po woli wspiął się po schodach i wpadł do swojego pokoju. Pokój ten był tak poobwieszany różnymi projektami i zdjęciami, że nie było widać jaki kolor ma ściana. Jego bliźniak siedział na łóżku i wpatrywał się w okno.
-Patrz kto do nas zawitał! - krzyknął George.- Nie myślałem, że kiedy kolwiek przyjdą do takiej rudery.
-Kto? - Fred nie zbyt przejęty tym co mówi jego klon położył się na łóżku.
-Malfoyowie!
-COO?!
Nikt błędów nie widzi? Brak skarg? No mi to pochlebia... jednak na samych pochwałach daleko nie dojdę : d. Dedykacja dla wszystkich osób, które piszą cokolwiek. Rozwijajcie swoje słownictwo w jeszcze większym stopniu : D.
zaaaaajebisty, skarbie, czekam na next ^^ Ce x
OdpowiedzUsuńWTF! Malfoyowie? Ja nmg....
OdpowiedzUsuńHmm... Tak xd
Usuńhttp://inna-rzeczywistosc-fremione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
WTF?! Malfoy'owie?! Robi się ciekawie :)
OdpowiedzUsuń~Stella :)