Bardzo wszystkim dziękuję za te wyświetlenia ♥ Nie sądziłam, że ktoś w ogóle będzie chciał czytać moje wypociny xd. Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję i liczę na to, że będzie was z każdym dniem coraz więcej, że wasza aktywność będzie o wiele lepsza niż jest teraz :).
Przy okazji życzę wszystkim bogatego gwiazdora, dużo magicznych przygód i mocnej głowy na sylwestrowe zabawy ^^
Pozdrawiam, Asia : D
sobota, 21 grudnia 2013
niedziela, 8 grudnia 2013
Rozdział XI
Koniec wakacji był coraz bliższy, jednak nikt się tym nie przejmował. Wszyscy chcieli już znaleźć się w Hogwarcie, rozpocząć nowy i bardziej fascynujący rok nauki. Z coraz to kolejnym dniem o te parę minut wcześniej robiło się ciemno, jednak nikt tego nie zauważał. Codziennie inaczej spędzali czas, to na długich piknikach w lesie, to na oblewaniu się zimną wodą w jeziorze. Każdy dzień z osobna był wyjątkowy, gdyż został spędzony wraz z garstką wiernych przyjaciół.
Fred za wszelką cenę próbował by Hermiona zapomniała o tym dziwnym zdarzeniu. Chłopakowi zdawało się, że Miona nie przejmuje się tym wszystkim, jednak głęboko w sercu dziewczyny zawsze było miejsce dla siostry. Kochała ją nad życie, ponieważ wiele razy z jej pomocą osiągała więcej niż by osiągnęła sama. Również wspierała ją psychicznie co dla Gryfonki było bardzo ważne. W dzieciństwie niejednokrotnie stawała się popychadłem, przedmiotem kpin i drwin. Jednak dzięki Rose zawsze umiała się jakoś podnieść i iść dalej.
-W końcu wydostanę się z tej nory...- odparł żartobliwie lecz z lekką nutką prawdy Fred.
-Coś ty powiedział?- poddenerwowana już Molly nie miała nastroju na jakieś głupie żarciki.
-Nie, nic.
-Najwidoczniej się przesłyszałam... Chodźcie dzieciaczki, musimy szybko dostać się do Londynu.- powiedziała pani Weasley, otwierając drzwi auta z Ministerstwa Magii. Każdy w pośpiechu próbował zająć sobie jakieś miejsce, jednak nic z tego nie wyszło. Ron pchany przez resztę trafił na drzwi i się od nich odbił. Stracił równowagę, jednak Ginny go podtrzymała. Bliźniacy nadal pchali się do auta, czym spowodowali to, że Harry wpadł do niego i upuścił okulary. Ronald, któremu jakoś udało się wejść do środka, omyłkowo postawił stopę, kładąc ją na delikatnych szkłach Harry'ego. Gdy reszta usłyszała zgrzyt, z miejsca się uspokoili.
-Wybacz Harry...- odparł Ron, wyciągając do przyjaciela rękę z rozdeptanymi okularami. Nim zauważył, pochwyciła je Hermiona i podała Molly. Ona wyszeptała coś pod nosem, a następnie połamane szkiełka i oprawki pofrunęły ku sobie tworząc jedną, spójną całość- okulary Gryfona.
-Jeszcze raz przepraszam.- odrzekł Rudy, zakładając Harry'emu patrzałki na czubek nosa.
-Nie ma sprawy.- powiedział kruczowłosy, zajmując z powrotem swoje miejsce.
-Wchodzić, dalej, nie mamy czasu!- rozhisteryzowana kobieta popędzała młodych Hogwartczyków, gdyż zostało im niewiele do odjazdu Expressu.
Nim się obejrzeli, znaleźli się na stacji King's Cross, podbiegając czym prędzej do magicznej ściany. Gdy już wszyscy stanęli w dymie wydostającym się z komina czerwonawej lokomotywy, Pani Weasley zaczęła się z każdym po kolei żegnać.
-Bądźcie grzeczni!- krzyknęła, gdy pociąg zaczął powoli ruszać. Gryfoni od razu zaczęli szukać jakiegoś wolnego przedziału, jednak to zadanie nie było łatwe. Gęsiego podążali przez kolejne wagony, zaglądając czy gdzieś nie ma wolnych miejsc. W pewnym momencie Fred zatrzymał się i spojrzał za okno. Słońce delikatnie świeciło zza białych chmur, dzień zapowiadał się bardzo przyjemny. Przejeżdżali właśnie przez jakieś wzgórza, które porastała kukurydza. Jej nasiona były już piękne i dorodne, jednak jeszcze nie nadawały się do zebrania.
-Idziemy?- zapytała Hermiona, która przystanęła wraz z Rudym.
-Poczekaj chwilę.- odparł chłopak, opierając kufer o ścianę wagonu i otwierając okno. Ciepły, jeszcze letni wiatr cicho wleciał do wagonu. Delikatnie muskał ich policzki, po czym leciał dalej, na drugi koniec wagonu. Rozkojarzony Bliźniak podniósł swą prawą dłoń, objął szyję Miony.
-Kiedyś kupie takie mugolskie pole i zasieje na nim pełno kwiatów, a każdy z osoba będzie dla Ciebie.- Rudzielec lekko pocałował swoją dziewczynę w policzek i spojrzał jej w oczy.- Nie masz nic przeciwko, prawda?
-Ależ skąd.- potwierdziła Kujonka. Mocno wtuliła się w Freddie'go, nadal patrząc na rozłożyste pola kukurydzy.
-Papużki nierozłączki, jakie to słodkie- z jednego przedziału niespodziewanie ktoś się wychylił. Był to wścibski Draco Malfoy, który uwielbiał dokuczać niemalże każdemu. Hermionę upatrzył sobie już dawno, ze względu na jej status krwi.
-Zamknij się Malfoy.- Rudzielec odsunął się od Hermy, zasłonił ją przed Malfoyem.- Nie mieszaj się w nie swoje sprawy, jasne?
-Nic ci do tego, mogę swobodnie chodzić gdzie mi się podoba.
-Swobodnie to ja Ci mogę przywalić.- odparł Fred, uderzając Dracona pięścią w twarz. Ślizgona odrzuciło do tyłu, poleciał plecami na ścianę. Szybko się po niej osunął i niemalże natychmiast wstał. Bliźniak już celował po raz kolejny w jego twarz, jednak dziewczyna zagrodziła mu drogę.
-Proszę, przestań!- krzyknęła Miona, odpychając jeszcze swojego chłopaka od tlenionego blondyna.- Jeszcze będziesz mieć przez niego problemy, tylko tego brakuje.
-Nie rozumiesz, że zasłużył? Nie podoba mi się jego zachowanie, mógłby choć raz się zamknąć. Może teraz zrozumie, że nie powinien tak postępować.- powiedział Freddie, lecz to co teraz się stało zupełnie go zamurowało. Malfoy chwycił Hermionę za biodro i odepchnął od siebie. Dziewczyna straciła równowagę, poleciała wprost pod nogi Geroge'a. Ślizgon rzucił się na Gryfona, zdążył uderzyć go raz w tors, po czym wyrwała go z bójki czarownica z wózkiem ze słodyczami.
-A co to za bójki na korytarzu? Dalej, podnosić mi się natychmiast i wracać do swoich przedziałów.- odparła, pomagając wstać tlenionemu blondynowi. Jednak on tylko odepchnął jej dłoń, odwracając się na pięcie.
-Mój ojciec się o tym dowie!- krzyknął na odchodnym Draco, trzaskając drzwiami od przedziału.
-Nic Ci nie jest?- zapytał Fred Hermy.
-Nie.- powiedziała. Chłopak wyciągnął do niej dłoń, lecz ona wstała bez jego pomocy. Szybko odwróciła się i pobiegła przed siebie.- Przepraszam..-odparła na chwilę przed zakrętem. Gdy znikła, Rudzielec już chciał za nią pobiec, jednak zatrzymał go brat.
-To nie ma sensu. Daj jej czas, niech się uspokoi.- George skinął ręką na drugiego Gryfona i zaprowadził go do przedziału, w którym przedtem siedział. Byli tam też Katie, Angelina i Lee. Ich rozmowa ucichła, gdy Bliźniacy weszli. Przywitali się z nim, a konwersacja znów rozkwitła. Jej tematem był oczywiście Quidditch, a dokładniej tegoroczny sezon rozgrywek w Hogwarcie. Fred przemilczał całą podróż, a raczej zatracił się w swoich myślach. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Hermiona tak broniła Malfoya. Może czuła coś do niego? A może po prostu robiła to z tego samego powodu co mówiła? Wydawało mu się do absurdalne. Jednak niedługo miał pojąć, dlaczego tak bardzo jej na tym zależało.
Ah, tak szybko dodawać rozdziały. Szlaban na szlabanie, jednak jakoś udało mi się wejść na jakiś czas by dokończyć ten rozdział :>. Niestety przeważają w nim dialogi, przez co wydaje się i jest krótszy. Chyba jednak nie wywiązałam się z obietnicy :c. Trudno, takie życie :x Jeszcze się postaram, jeżeli oczywiście będzie dla kogo :3. Komentujcie, żebym wiedziała, że jednak nie pisze tego na marne : d
Pozdrawiam, Asia :3
Fred za wszelką cenę próbował by Hermiona zapomniała o tym dziwnym zdarzeniu. Chłopakowi zdawało się, że Miona nie przejmuje się tym wszystkim, jednak głęboko w sercu dziewczyny zawsze było miejsce dla siostry. Kochała ją nad życie, ponieważ wiele razy z jej pomocą osiągała więcej niż by osiągnęła sama. Również wspierała ją psychicznie co dla Gryfonki było bardzo ważne. W dzieciństwie niejednokrotnie stawała się popychadłem, przedmiotem kpin i drwin. Jednak dzięki Rose zawsze umiała się jakoś podnieść i iść dalej.
-W końcu wydostanę się z tej nory...- odparł żartobliwie lecz z lekką nutką prawdy Fred.
-Coś ty powiedział?- poddenerwowana już Molly nie miała nastroju na jakieś głupie żarciki.
-Nie, nic.
-Najwidoczniej się przesłyszałam... Chodźcie dzieciaczki, musimy szybko dostać się do Londynu.- powiedziała pani Weasley, otwierając drzwi auta z Ministerstwa Magii. Każdy w pośpiechu próbował zająć sobie jakieś miejsce, jednak nic z tego nie wyszło. Ron pchany przez resztę trafił na drzwi i się od nich odbił. Stracił równowagę, jednak Ginny go podtrzymała. Bliźniacy nadal pchali się do auta, czym spowodowali to, że Harry wpadł do niego i upuścił okulary. Ronald, któremu jakoś udało się wejść do środka, omyłkowo postawił stopę, kładąc ją na delikatnych szkłach Harry'ego. Gdy reszta usłyszała zgrzyt, z miejsca się uspokoili.
-Wybacz Harry...- odparł Ron, wyciągając do przyjaciela rękę z rozdeptanymi okularami. Nim zauważył, pochwyciła je Hermiona i podała Molly. Ona wyszeptała coś pod nosem, a następnie połamane szkiełka i oprawki pofrunęły ku sobie tworząc jedną, spójną całość- okulary Gryfona.
-Jeszcze raz przepraszam.- odrzekł Rudy, zakładając Harry'emu patrzałki na czubek nosa.
-Nie ma sprawy.- powiedział kruczowłosy, zajmując z powrotem swoje miejsce.
-Wchodzić, dalej, nie mamy czasu!- rozhisteryzowana kobieta popędzała młodych Hogwartczyków, gdyż zostało im niewiele do odjazdu Expressu.
Nim się obejrzeli, znaleźli się na stacji King's Cross, podbiegając czym prędzej do magicznej ściany. Gdy już wszyscy stanęli w dymie wydostającym się z komina czerwonawej lokomotywy, Pani Weasley zaczęła się z każdym po kolei żegnać.
-Bądźcie grzeczni!- krzyknęła, gdy pociąg zaczął powoli ruszać. Gryfoni od razu zaczęli szukać jakiegoś wolnego przedziału, jednak to zadanie nie było łatwe. Gęsiego podążali przez kolejne wagony, zaglądając czy gdzieś nie ma wolnych miejsc. W pewnym momencie Fred zatrzymał się i spojrzał za okno. Słońce delikatnie świeciło zza białych chmur, dzień zapowiadał się bardzo przyjemny. Przejeżdżali właśnie przez jakieś wzgórza, które porastała kukurydza. Jej nasiona były już piękne i dorodne, jednak jeszcze nie nadawały się do zebrania.
-Idziemy?- zapytała Hermiona, która przystanęła wraz z Rudym.
-Poczekaj chwilę.- odparł chłopak, opierając kufer o ścianę wagonu i otwierając okno. Ciepły, jeszcze letni wiatr cicho wleciał do wagonu. Delikatnie muskał ich policzki, po czym leciał dalej, na drugi koniec wagonu. Rozkojarzony Bliźniak podniósł swą prawą dłoń, objął szyję Miony.
-Kiedyś kupie takie mugolskie pole i zasieje na nim pełno kwiatów, a każdy z osoba będzie dla Ciebie.- Rudzielec lekko pocałował swoją dziewczynę w policzek i spojrzał jej w oczy.- Nie masz nic przeciwko, prawda?
-Ależ skąd.- potwierdziła Kujonka. Mocno wtuliła się w Freddie'go, nadal patrząc na rozłożyste pola kukurydzy.
-Papużki nierozłączki, jakie to słodkie- z jednego przedziału niespodziewanie ktoś się wychylił. Był to wścibski Draco Malfoy, który uwielbiał dokuczać niemalże każdemu. Hermionę upatrzył sobie już dawno, ze względu na jej status krwi.
-Zamknij się Malfoy.- Rudzielec odsunął się od Hermy, zasłonił ją przed Malfoyem.- Nie mieszaj się w nie swoje sprawy, jasne?
-Nic ci do tego, mogę swobodnie chodzić gdzie mi się podoba.
-Swobodnie to ja Ci mogę przywalić.- odparł Fred, uderzając Dracona pięścią w twarz. Ślizgona odrzuciło do tyłu, poleciał plecami na ścianę. Szybko się po niej osunął i niemalże natychmiast wstał. Bliźniak już celował po raz kolejny w jego twarz, jednak dziewczyna zagrodziła mu drogę.
-Proszę, przestań!- krzyknęła Miona, odpychając jeszcze swojego chłopaka od tlenionego blondyna.- Jeszcze będziesz mieć przez niego problemy, tylko tego brakuje.
-Nie rozumiesz, że zasłużył? Nie podoba mi się jego zachowanie, mógłby choć raz się zamknąć. Może teraz zrozumie, że nie powinien tak postępować.- powiedział Freddie, lecz to co teraz się stało zupełnie go zamurowało. Malfoy chwycił Hermionę za biodro i odepchnął od siebie. Dziewczyna straciła równowagę, poleciała wprost pod nogi Geroge'a. Ślizgon rzucił się na Gryfona, zdążył uderzyć go raz w tors, po czym wyrwała go z bójki czarownica z wózkiem ze słodyczami.
-A co to za bójki na korytarzu? Dalej, podnosić mi się natychmiast i wracać do swoich przedziałów.- odparła, pomagając wstać tlenionemu blondynowi. Jednak on tylko odepchnął jej dłoń, odwracając się na pięcie.
-Mój ojciec się o tym dowie!- krzyknął na odchodnym Draco, trzaskając drzwiami od przedziału.
-Nic Ci nie jest?- zapytał Fred Hermy.
-Nie.- powiedziała. Chłopak wyciągnął do niej dłoń, lecz ona wstała bez jego pomocy. Szybko odwróciła się i pobiegła przed siebie.- Przepraszam..-odparła na chwilę przed zakrętem. Gdy znikła, Rudzielec już chciał za nią pobiec, jednak zatrzymał go brat.
-To nie ma sensu. Daj jej czas, niech się uspokoi.- George skinął ręką na drugiego Gryfona i zaprowadził go do przedziału, w którym przedtem siedział. Byli tam też Katie, Angelina i Lee. Ich rozmowa ucichła, gdy Bliźniacy weszli. Przywitali się z nim, a konwersacja znów rozkwitła. Jej tematem był oczywiście Quidditch, a dokładniej tegoroczny sezon rozgrywek w Hogwarcie. Fred przemilczał całą podróż, a raczej zatracił się w swoich myślach. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Hermiona tak broniła Malfoya. Może czuła coś do niego? A może po prostu robiła to z tego samego powodu co mówiła? Wydawało mu się do absurdalne. Jednak niedługo miał pojąć, dlaczego tak bardzo jej na tym zależało.
Ah, tak szybko dodawać rozdziały. Szlaban na szlabanie, jednak jakoś udało mi się wejść na jakiś czas by dokończyć ten rozdział :>. Niestety przeważają w nim dialogi, przez co wydaje się i jest krótszy. Chyba jednak nie wywiązałam się z obietnicy :c. Trudno, takie życie :x Jeszcze się postaram, jeżeli oczywiście będzie dla kogo :3. Komentujcie, żebym wiedziała, że jednak nie pisze tego na marne : d
Pozdrawiam, Asia :3
Subskrybuj:
Posty (Atom)