-Jak będzie chciała powiedzieć to sama nam powie, a tym czasem wracajmy do domu.- odparła Ginny, łapiąc Kujonkę pod ramię. W milczeniu wrócili do domu, gdzie panowała bardzo wesoła atmosfera. Molly z drobną pomocą Rona przygotowała pyszną kolację, którą było czuć już na progu. W piekarniku piekły się czekoladowe babeczki, ostudzona galaretka czekała w lodówce na Gryfonów.
-Herma, idź obmyć sobie twarz u góry, my tutaj na Ciebie poczekamy.- odparł Freddie, delikatnie całując ją w rozgrzany policzek. Gdy dziewczyna postawiła nogę na ostatni stopień starych schodów, na dole rozpoczęły się ciche szepty.
-Jak myślicie, co mogło jej się stać?- zapytała Ginny.
-Może skaleczyła się czymś.- odparł George.- Nie... zauważylibyśmy.
-A może przypomniała sobie coś... kto wie.- Fred bardzo chciał wiedzieć dlaczego Miona tak się zachowywała, jednak nie miał zamiaru na nią naciskać. Po tych słowach usłyszeli zgrzytanie schodów, które oznajmiały, by zakończyli tą rozmowę.
Cała 4 udała się do kuchni na kolacje. Zastali tam już Panią Weasley, Percy'ego i Rona. Do stołu dostawiono krzesła, by każdy mógł wygodnie usiąść. Herma zajęła miejsce pomiędzy Ginny i Freddie'm, który nadal był rozżalony ową sytuacją.
Przez cały posiłek wszyscy dobrze się bawili, nie licząc Hermiony i Freda. Najmłodsza Weasleyówna ze wszystkich sił próbowała jakoś rozbawić swą przyjaciółkę, jednak ona ciągle siedziała zasmucona. Co jakiś czas po policzku spływała jej jedna łza, a z każdą rozlaną łzą dziewczyna stawała się coraz bardziej zmęczona. Natomiast Rudowłosego próbował jakoś rozweselić brat. Niekiedy delikatnie się uśmiechał, lecz potem spoglądał na Gryfonkę i od razu opuszczał głowę. W jego oczach nie tlił się ten codzienny błysk, z którym zawszę chodził po świecie. Usta często przygryzał, przez co stały się teraz lekko opuchnięte. Oboje wyglądali na nieobecnych i może trochę zdesperowanych.
-To ja już pójdę.- odparła Kujonka, cicho odsuwając krzesło. Dziewczyna wolno ruszyła do wyjścia, gdy znikła Fred również podniósł się i podążył za nią. Wychodząc nie odezwał się ani słowem, za bardzo był zapatrzony w Hermę. Jej czekoladowe włosy równomiernie rozchodziły się po plecach i ramionach. Zgrabną sylwetkę odziedziczyła po matce, natomiast długie ręce po tacie. Wysoko podnosiła nogi wchodząc po schodach, a spódniczka lekko falowała z każdym kolejnym krokiem. Gdy chciała już wejść do pokoju Ginny, Freddie szybko dogonił ją i pochwycił jej dłoń.
-Masz może ochotę na mały spacerek?- zapytał z lekko wymuszonym uśmiechem.
-Nie... przepraszam.- powiedziała Gryfonka, próbując wyrwać rękę z mocnego uścisku chłopaka. On ustąpił, jednak delikatnie chwycił ją za ramie.
-Myszko, proszę pozwól mi zrozumieć twoją sytuację. Ja chcę dla Ciebie dobrze.- Fred znów chwycił małą dłoń Hermy, lecz ona gwałtownie nią szarpnęła.
-To zrozum, że chce być sama!- warknęła, odsuwając się od Rudowłosego, po czym trzasnęła drzwiami. Przeraźliwy huk rozniósł się niemalże po całej Norze, rozmowy w kuchni na moment ucichły. Załamany Gryfon chciał już pójść do swojego pokoju, gdy drzwi od sypialni Ginewry nagle się otworzyły, a zapłakana Hermiona rzuciła się w jego ramiona.-Przepraszam...- cicho wyszeptała, lecz chłopak nie chciał by cokolwiek mówiła. Delikatnie głaskał ją po włosach, mocno przytulał do swego torsu.
Jak tylko dziewczyna uspokoiła się, Bliźniak zaprowadził ją do pokoju Ginny.
-Prześpij się trochę, na pewno dobrze Ci to zrobi.- odparł, a sam usiadł na skraju łóżka.
-Proszę, zostań aż zasnę.- powiedziała, okrywając się kocem.
-Dobrze słońce.- Fred położył się obok swojej dziewczyny i objął ją jednym ramieniem. Co jakiś czas lekko gładził jej włosy drugą ręką, jednak dziewczyna nie mogła zasnąć. Gdy już zasnęła, jakiś nawet najcichszy szmer od razu ją budził. Po ponad półgodzinie bezczynnego leżenia, Miona podniosła się delikatnie i podeszła do okna. Przez chmurę słońce delikatnie przebijało się, oświetlając prawie całą okolicę. Na starym dębie, który znajdował się nieopodal domu Weasleyów, ptaszki wesoło ćwierkały. Herma dalej przyglądała się naturze, gdy nagle od tyłu przytulił ją Rudy.
-Czujesz się już lepiej?- zapytał cicho, przegarniając jej włosy za plecy.
-Trochę.- odparła dziewczyna, odwracając się do Freda.
-Tak?- Freddie zaczął wpatrywać się w jej brązowe oczy. Były one pokryte jakby powłoką ze szkła, natomiast wokół znajdowały się czerwone plamki.
-Nie, nic...- powiedziała brązowowłosa. Wtem, jej nogi oderwały się od podłogi, a sama zaczęła kręcić się dzięki Bliźniakowi po prawie całym pokoju. Chwyciła go za szyję i mocno przywarła do niego. Po chwili przestał się kręcić, lekko postawił Hermę na podłodze.-A to co miało znaczyć?
-A to miało znaczyć, że jestem bardzo szczęśliwy.- odparł Fred.- A to oznacza...- chłopak nie powiedział nic więcej, lecz mocno objął Kujonkę i czule pocałował ją w usta.- że Cię kocham.- dodał.
-Ja Ciebie też.- Hermiona odwzajemniła pocałunek, po czym razem usiedli na łóżku. Rudzielec położył głowę na kolanach swojej dziewczyny, przy czym pilnie się w nią wpatrywał. Zawsze lubił patrzeć na jej uśmiechniętą buzię, gdyż po prostu lubił jak była szczęśliwa, uradowana. Po to był przy niej, by ją uszczęśliwiać. Każdego dnia starał się, aby na jej okrągłej buźce widniał uśmiech. A gdy mu to nie wychodziło, nie był z tego dnia zadowolony. On po prostu chciał, by jego dziewczyna nie siadała po kontach i płakała, by nie cierpiała przez niego. Starał się być idealnym chłopakiem, jednak nie było to takie łatwe. Pragnął, by Herma stała się najszczęśliwszą osobą stąpającą po tej planecie. Jednak nadchodzące zdarzenia, miały całkiem zmienić jego nastawienie do Gryfonki.
Trochę te 2 tygodnie się przedłużyły xD. Niestety przez ten szlaban rozdział wyszedł jaki wyszedł i nie wiem, kiedy pojawi się następny. Kolejne tygodnie szlabanu nadchodzą : >.
Nie wiem jak wam, ale mi ten rozdział nie przypadł do gustu, jednak obiecuję, że następny będzie o wiele ciekawszy, o wiele dłuższy i o wiele bardziej wciągający : ).
Pozdrawiam, Asia : 3